niedziela, 28 września 2014

-13-

Patrzyła przestraszona na chłopaka.

- Nie przemienię się. – powiedziała.
Nie wiedziała dlaczego nie mogła zdjąć zaklęcia. Przypomniało się jej jak Paul sparaliżował jej ciało wbijając w jej szyję swoje kły. Czuła jak po jej ciele rozpływa się palące ciepło, później odrętwienie. Czy to możliwe, że to wina ugryzienia? Rozejrzała się, a jej wzrok zatrzymał się na motocyklach.
- Umiesz to prowadzić? – zapytała wskazując je palcem.  Max spojrzał we wskazanym kierunku i uśmiechnął się.
- Pewnie. – odpowiedział i ruszył w ich kierunku. Luiza poszła za nim. Gdy już usiedli nie wiedziała czego się trzymać. – Gotowa?
Kiwnęła głową zgadzając się. Max odpalił silnik i usłyszeli przyjemny dla ucha pomruk. Chłopak ruszył z takim impetem, że aby nie spaść złapała go w pasie wbijając paznokcie w jego ciało. Usłyszała cichy śmiech ale nie zwróciła na niego uwagi. Przekazała mu wskazówki gdzie ma jechać i wtuliła się w jego plecy chcąc odpocząć. Starała się nie myśleć o tym co stało się ostatnio. Stanęła jej przed oczami roześmiana twarz Paula. Ale Paula już nie ma. Gdzie ona teraz ma zamieszkać? Nie chce przenosić się do pałacu. Przypomniała sobie też o rozkazie Szczura. Nie będzie jej potrzebne mieszkanie. Musi za to odnaleźć Nathana. Poczuła jak motocykl zwalnia. Wychyliła się i zobaczyła, że są już na miejscu. Schodząc z motocyklu rozglądała się bacznie czy nie ma kogoś w pobliżu ale nikogo nie widziała. Weszła do zaułka i zaczęła szukać Matta. Jednak nigdzie nie mogła go dostrzec.
- Matt?! – krzyknęła rozglądając się. Nagle usłyszała szmer w kontenerze na śmieci. Luiza wyjęła sztylet z opaski na udzie i zaczęła zbliżać się do pojemnika.
- Luiza. – syknął za nią Max. Spojrzała na niego pytająco. – Ja tam pójdę. – powiedział.
- Nie. Po moim trupie. Szczur mnie zabije jak zginiesz. – odpowiedziała i szła dalej w stronę kontenera. Ze śmieci wyłoniła się męska sylwetka. Luiza podbiegła do pojemnika.
- Matt? Co ty tu robisz? – zapytała i schowała sztylet.
- Nie chowaj go. Oni mogą tu przyjść. – powiedział rozglądając się. Spojrzał na blondyna, a później na dziewczynę. – Kto to?
- Przyjaciel. – wyjaśniła nie patrząc na Maxa.
- Ok. Zmywamy się stąd zanim tu wrócą. – gorączkował się Matt. – Przemień się. – dodał. Luiza spojrzała na blondyna.
- Ona nie może się przemienić. – wyjaśnił.
- Co?! Jak to nie może?!
- Po tym jak Paul mnie ugryzł nie mogę. – wyjaśniła.
- Dałaś mu się ugryźć? Zaraz. Pokazałaś mu czym jesteś? – zapytał z paniką w głosie.
- Tak. – odpowiedzieli jednocześnie z Maxem.
- Paul jest łowcą! On poluje na te bestie. Nie spocznie póki cię nie zabije. – powiedział Matt.
- Nie wiedziałam o tym! – wykrzyknęła i opuściła głowę na wspomnienie o przyjacielu.- Zresztą, to już bez znaczenia. – dodała szeptem. Chłopak spojrzał na nią pytająco.
- Paul nie żyje. – wyjaśnił Max.
- Oh. To dobrze. – odetchnął z ulgą. Luiza podniosła głowę do góry patrząc mu prosto w oczy.
- To dobrze?! – wykrzyknęła i rzuciła nim o ścianę. – To był mój przyjaciel! . – powiedziała zbliżając się do niego. Nagle poczuła się głodna. Podniosła go i wbiła kły w jego szyję. Znała smak jego krwi. Piła zachłannie nie myśląc by przestać. Jednak przypomniała się jej obietnica, która mu złożyła. Wiedziała, że musi jej dotrzymać. Oderwała się i spojrzała na niego. Bał się jej. Ugryzła swój nadgarstek i podsunęła mu pod nos.
- Pij. – rozkazała. Chłopak patrzył na nią niepewnie ale w końcu zaczął pić jej krew. Krew wampirów jest prawie uzależniająca dla ludzi. Po chwili słyszała ciche jęki wydawane przez niego. Usłyszała też zgrzytanie zębów. Spojrzała na Maxa. Był wkurzony. Patrzył na jej podopiecznego jakby chciał go zabić.
- Nawet o tym nie myśl. – warknęła do niego. Spojrzał na nią zaskoczony.
- Przepraszam. – wyszeptał. Podszedł do niej, odgarnął włosy i wbił kły w jej szyję. Otworzyła szerzej oczy zdziwiona jego zachowaniem. Był aż tak głodny? Przecież niespełna godzinę temu pił jej krew.  Czuła jak mocno przyciska jej ciało do siebie. Jego dłonie zaczęły schodzić w dół jej ciała.
- Max. – wychrypiała. – Przestań. – Prosiła chociaż wcale tego nie chciała. Matt oderwał się od niej i spojrzał na blondyna.
- Zostaw ją. – warknął. Max oderwał się od niej i spojrzał na niego. Puścił Luizę i podszedł do chłopaka.
- Nie rozkazuj mi. – warknął po czym skręcił mu kark.

sobota, 27 września 2014

-12-


Szarpała się w objęciach chłopaka.
- Paul! Puść mnie. – krzyknęła ale on jeszcze mocniej ją ścisnął.
Czuła narastający ból i wiedziała, że jeszcze trochę i połamie jej kości. Spojrzała na niego. Z jego wyrazu twarzy nic nie dało się wyczytać.
- Patric! Zabierz go! – krzyknęła ze strachem w głosie.
W tej samej chwili usłyszeli trzask łamanych kości. Luiza przestała się szarpać i syknęła z bólu. Zanim olbrzym zdążył zareagować Paul szybko przeniósł się na drugi koniec pokoju. Alicja wraz z Maxem ruszyli na przód by oderwać Paula od Luizy. Ten jednak szybko wybiegł z pokoju.  W mgnieniu oka znaleźli się w szatni. Posadził ją na podłodze i zabarykadował drzwi. Dziewczyna nie mogła się ruszyć, mimo że jej kości zaczęły się już zrastać. Spojrzała na swojego przyjaciela. Coś się w nim zmieniło. Podszedł do niej i kucając złapał ją mocno.
- Paul? Co ci się stało? – zapytała drżącym głosem.
- Jesteś jedna z nich. – szepnął.
- Nie zabiłam twoich rodziców! – krzyknęła z rozpaczą. – Przykro mi, że te bestie ci to zrobiły.
Chłopak przerw jej uderzając ją w policzek. Dziewczyna patrzyła na niego szerokimi oczami. Czy on poluje na te strzygi? Zadając sobie te pytanie znała już odpowiedz i wiedziała co chce z nią zrobić.
- Miałaś racje ukrywając tą prawdę. – wysyczał jej prosto w twarz. Jego oczy płonęły nienawiścią. – Byłaś wtedy bezpieczniejsza. Nawet cię pokochałem. Zapomniałem o zemście za śmierć rodziców. To właśnie po to przeszedłem przemianę przez którą mogłem umrzeć. Przypomniałaś mi mój cel, który teraz na pewno osiągnę. – Dodał po czym wbił kły w jej szyję. Zajęczała cicho. Poczuła ciepło rozchodzące się po jej ciele wywołane przyjemnością przez ugryzienie innego wampira. Jednak po chwili przyjemne ciepło zastąpiło coś palącego ją od środka. Ból rozchodził się po całym jej ciele paraliżując ją i paląc jakby stanęła w ogniu. Nie mogła się ruszyć. Słyszała jak Paul pije jej krew. Przerwał na chwilę i spojrzał w jej oczy.
- Szkoda, że nie czujesz tej przyjemności co ja. Gdy zobaczyłem cię z Maxem w łóżku byłem zazdrosny na początku ale teraz jest o wiele lepiej. – powiedział po czym znów zatopił w niej kły.
Ból znikł ale nadal nie mogła ruszyć choćby palem u ręki. Luiza patrzyła pustym wzrokiem na zastawione drzwi. Nagle ktoś zaczął się do nich dobijać. Paul był na tyle zajęty, że nie zwracał na to uwagi. Jeszcze kilka sekund i dopnie swego celu.
- Patric! Są tutaj! – usłyszała głos siostry.
- Szybciej. – wyszeptała resztkami sił. Paul oderwał się.
- Silna jesteś skarbie. – powiedział głaszcząc jej policzek. Usłyszeli jak szafa, która blokuje drzwi odsuwa się. Paul szybko zatopił kły w jej ciało. Stęknęła cicho. Jej oczy powoli się zamykały, mimo że walczyła by nie zasnąć. Zauważyła jak zza szafy wychodzi Alicja.
- Dolor. – szepnęła dziewczyna i w tej samej chwili Paul puścił Luizę wyginając się z bólu. Jej ciało upadło na podłogę. Nadal nie mogła się ruszać. Zauważyła jak Patric wchodzi wraz z Maxem do środka. Odetchnęła z ulgą i oddała się ciemności.
~~~
Czuła jak coś spływa po jej ustach. Otworzyła powoli oczy. Zobaczyła pochylającego się nad nią Maxa i w tej samej chwili poczuła zapach jego krwi. Oblizała usta by poczuć jej smak na języku.
- Pij. – usłyszała i bez namysłu zatopiła w jego nadgarstku kły. Piła łapczywie mocno ściskając jego ramię. Trwało to tylko kilka sekund, ponieważ szybko odrzuciła jego nadgarstek. – Paul. – szepnęła.
Jej oddech przyspieszył i usiadła szybko rozglądając się. Byli na korytarzu. Tylko ona i Max. Spojrzała na niego pytająco.
- Patric i Alicja się nim zajęli. Już nie musisz się go bać. – wyjaśnił.
- Obudziła się? – usłyszała pytanie siostry, a później zobaczyła jak wchodzi z drzwi szatni.  Na jej ubraniach były plamy krwi chodź jej ciało wydawało się być całe.
- Co mu zrobiliście? – zapytała Luiza.
- To co musieliśmy. – powiedział Max.
- Zabiliśmy. – wyjaśniła Alicja. Luiza poderwała się szybko i wbiegła do szatni. Ciało Paula leżało na ziemi bezwładne, a jego serce leżało obok. Dziewczyna zakryła usta rękami.
- Nie mogę w to uwierzyć. – wyszeptała.
- Ja nie mogę uwierzyć w to, że chciał cię zabić. – powiedział Patric podnosząc na nią wzrok.
- Musieliśmy to zrobić. Inaczej on zabił by ciebie. – powiedziała Alicja stojąc za nią.
- Rozumiem. – wyszeptała Luiza.
Spojrzała na swoją siostrę. Stała zadowolona z siebie. Luiza podeszła do niej i rzuciła ją z całej siły na ścianę. Alicja patrzyła zdziwiona. Jej siostra znów podeszła do niej. Chwyciła ją za gardło i podniosła przyciskając do ściany.
- Użyłaś łaciny. – wywarczała Lizi.
- Co ty robisz?! – krzyknął Max.  – Ona uratowała ci życie!
- Złamała zakaz. – wyjaśniła. Alicja patrzyła błagającym wzrokiem. Po jej policzkach zaczęły płynąc łzy. Luiza po raz drugi rzuciła nią przez całe pomieszczenie.
- Przepraszam. – wyszeptała dziewczynka ale starsza siostra nawet na nią nie spojrzała. Nagle Luizie coś się przypomniało.
- Matt. – szepnęła.
- Kto to jest? – zapytał Max.
- Mój przyszły podopieczny. – wyjaśniła chłodno. – Obiecałam mu, że go przemienię po tym jak nakarmił mnie swoją krwią. Ma kłopoty i potrzebuje mojej pomocy. – dodała i ruszyła do wyjścia.
- Luiza zaczekaj. – usłyszała za plecami.
- Zostańcie. Musicie to posprzątać. – powiedziała nie odwracając się i przyspieszyła. Na zewnątrz owiał ją zimny wiatr, który trochę ją rozbudził. Krew Maxa pomogła jej się szybko obudzić ale nadal czuła, że coś jest nie tak. Nie myślała jednak o tym zbyt długo. Ruszyła szybkim krokiem w kierunku miejsca gdzie poznała Matta. Na szczęście na chłodniach było pusto. Jednak nie czuła się na siłach by przebiec cała drogę. Szukała w pamięci czegoś co mogło by jej pomoc. Rozejrzała się dookoła. Przy budynku stało kilka motocykli jednak ona nie umiała ich prowadzić.
- Niech to szlag. – szepnęła.
- Masz pustą drogę. Powinnaś być już daleko stąd. – usłyszała po prawej stronie.  Szybko się odwróciła i zobaczyła Maxa.
- Mieliście posprzątać.
- Alicja i Patric się tym zajmą.  Sama nie dasz sobie rady. Ten drań wyssał z ciebie prawie cała krew, a mojej nie chciałaś pić. – wyjaśnił.
- No dobra. Nie czuję się na siłach by biec. - Powiedziała Luiza. – Polecimy. Gotowy?
- Zawsze. – odpowiedział.
Zaczęła szeptać zaklęcie, które już słyszał. Nagle jej ciało zgięło się w pół.
- Co jest? – zapytał ją pochylając się. Luiza spróbowała jeszcze raz zdjąć pieczęć. Jednak i tym razem coś szarpnęło jej ciałem i zwymiotowała krwią. Spojrzała przestraszona na Maxa.
- Nie mogę się przemienić. – wyszeptała.