poniedziałek, 1 grudnia 2014

-16-

Poczuła chłodny dreszcz na skórze. Ktoś przycisnął ją mocniej do swojego ciała. Otworzyła nagle oczy. Czuła oddech na czubku głowy. Spojrzała na ramię, które obejmowało ją w pasie. Definitywnie należało do mężczyzny. Spróbowała lekko wyślizgnąć się z objęć ale on jeszcze mocniej ją ścisnął. Jęknęła cicho czując lekki ból w żebrach. Chłopak mruknął coś pod nosem i rozluźnił uścisk. Luiza odetchnęła z ulgą. Rozejrzała się po pokoju. Było ciemno. Na wietrze powiewała zielona zasłona. A więc była w swoim pokoju w mieszkaniu Paula. Dlaczego Max nie zabrał jej do siebie? Czyżby unikał Szczura? Nagle pomyślała, że to on ją obejmuje. Obróciła się delikatnie do chłopaka pozwalając by nadal ją obejmował. Przed oczami ujrzała umięśnioną klatkę, która podnosiła się i opadała. Podniosła wzrok. Chłopakiem, który ją obejmował nie był Max. Był to Matt. W pierwszej chwili chciała odsunąć się ale szybko zmieniła zdanie. Poczuła ciepło w okolicy serca i ucieszyła się, że to on śpi przy jej boku. Wtuliła twarz w jego klatkę i zaciągnęła się jego zapachem. Pachniał słodko, trochę jak wata cukrowa, którą rozdają w cyrku dzieciom. Przeciągnęła dłonią po nagiej skórze. Czuła ciepło jego skóry i jej delikatność. Ogarnęła ją duma, że on należy do niej. Spojrzała znów na jego śpiącą twarz. Wyglądał spokojnie jak niemowlę. Pogładziła go po policzku. Z jego gardła wydobył się cichy pomruk i otworzył oczy. Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło.
- Obudziłaś się w końcu. – wychrypiał Matt.
- Długo spałam?
- Prawie 4 dni. – odpowiedział. – Max bał się, że się nie obudzisz. Alicja też się tego bała. Rzucała na ciebie różne zaklęcia. Próbowała cię nawet karmić swoją krwią ale nie reagowałaś nawet na to. – dodał.
Gdy wspomniał o krwi poczuła drapanie w gardle. Nie piła nić odkąd zasnęła. Zastanawiała się też dlaczego aż tyle zajęła jej regeneracja. Powinna obudzić się po najwyżej 2 dniach. Chyba najwyższy czas odwiedzić rodzinę Nathana.
- Jesteś głodna? – zapytał opierając głowę na łokciu.
- Przecież czytasz w myślach. – wychrypiała. – Stąd wiesz, że jestem głodna.
- Nie czytam w twoich myślach. Jesteś moją panią. I wiem, że nie życzysz sobie tego. – odpowiedział. – Ale po części masz rację. Czuję to, że pragniesz krwi.
Spojrzała na niego zdziwiona. Odczuwa jej pragnienie?
- Jak to czujesz? Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytała.
- Czuję twoje drapanie w gardle. – odpowiedział.
- Nie możesz. Może ty też jesteś głodny i też czujesz ten ogień. – wymamrotała.
- Nie. Max karmił mnie swoją krwią gdy byłaś nie przytomna. – wyjaśnił.
- Karmił cię? To coś nowego.
- Wyjaśnił, że tego byś chciała. Czułem też twoje mocnie. Smutek, radość a także okropny ból jakby ktoś żywcem wyrywał coś ze mnie.
Luiza powtarzała sobie, że to nie możliwe. Niby dlaczego mieliby być ze sobą jakoś połączeni? Takie przypadki się nie zdarzają. A jeśli ktoś ją zrani? On będzie czuł taki sam ból jak ona? Albo jak ktoś ją zabije? Ogarnęło ją przerażenie. Jej oddech przyśpieszył. Usiadła na brzegu łóżka starając się uspokoić ale nie się opanować. Ja można to wyjaśnić? Może w księgach jest coś zapisane. Luiza wstała i nagłym ruchem otworzyła drzwi jednej z szaf. Były tam półki z książkami. Bardzo starymi książkami. Wyciągnęła jedną, otworzyła na przypadkowej stronie i wyszeptała odpowiednie zaklęcie. Strony zaczęły same się przewracać ale po chwili księga się zamknęła. Luiza odrzuciła ją na ziemie i szukała dalej.
- Max mówi, że to jest możliwe ale zdarza się naprawdę bardzo rzadko. To jak cud. – powiedział szybko Matt chcąc ją uspokoić ale ona nadal odrzucała kolejne księgi robiąc przy tym dużo hałasu. 
Drzwi otworzyły się nagle i do pokoju wszedł Max. Jego włosy były potargane co znaczyło, że właśnie się obudził.
- Co tu się dzieje? – zapytał zniesmaczony. Spojrzał na Matta i zorientował się, że Luiza się obudziła. Ucieszyło go to ale dlaczego rzucała książkami?
- Cud? – zapytała nagle patrząc na książki. – A pomyślałeś co będzie gdy zostanie ranna? Albo jak, co gorsze, umrę? – dodała cicho.
- Chodzi o wasze powiązanie? – zapytał Max siadając na brzegu łóżka. Luiza odwróciła się do nich. Była poważna, a jej oczy błyszczały od zbierających się łez.
- Max, wiesz coś o tym co jest miedzy mną a nim? – zapytała lekko drżącym głosem.
- Nie martw się. – powiedział Matt stając by ją objąć ale powstrzymała go ruchem ręki.
- Wiesz coś czy nie? – zapytała ponownie podnosząc wzrok na blondyna.
- Wiem, że to nie minie czasem, a może się nasilić. – wyszeptał.
- Dokładniej. – zażądała.
- Jeśli ty odniesiesz jakieś rany on również je będzie miał.
Dziewczyna podeszła do otwartego okna. Tego bała się najbardziej.
- Dlaczego akurat my? – wyszlochała.
- Nie wiem. Na to nie ma jakiejś reguły. Szansa na takie przywiązanie to jak jeden na milion. – odpowiedział patrząc na swoje dłonie. – Przywiązanie jest dwustronne. – dodał.
- Czyli gdy mnie ktoś zrani ona też będzie to czuć.  – zapytał Matt.
- Nie . Dokładnie polega to na tym, że ty odczuwasz jej wszystkie emocje i ból fizyczny ale ona broni cię własnym życiem, bo cię kocha. – wyszeptał.
- Kocha? – zapytała Luiza odwracając się do nich. Max przytaknął głową.
- Twój narzeczony musi to zaakceptować. Ciężko was rozdzielić i możecie umrzeć gdy to nastąpi. – dodał patrząc jej w oczy.
Luiza zastanawiała się nad swoimi uczuciami do jej podopiecznego. Rzeczywiście czuła, że mogła by umrzeć byleby go ochronić. Ale była pewna, że to nie miłość. Bynajmniej nie taka, którą darzy się kochanka. Nagle do pokoju wleciał ptak i usiadł na oparciu krzesła. Był to czarny kruk, rozmiarów nieco większych niż normalnie, a jego oczy były czerwone. Max wstał i machnął na niego ręką ale ten ani drgnął.
- Zostaw go. – powiedziała stanowczo Luiza. Ptak rozglądał się po pokoju po czym utkwił swój wzrok w niej i zakrakał.
- Ty też? Już wcześniej Alicja nie pozwalała na niego nawet krzyknąć. – powiedział zirytowany blondyn. Luiza zaśmiała się podchodząc do ptaka i głaszcząc go.
- To ptak mojego narzeczonego. – wyjaśniła po czym pocałowała jego głowę. – Najwyższy czas byście go wszyscy poznali. – dodała, a w jej głosie usłyszeli czułość, której nigdy nie słyszeli.
Ptak zakrakał znów i zamachał skrzydłami. Nagle na podłodze rozbłysło czerwony pentagram w kole i z znikąd pojawił się młody mężczyzna. Miał na sobie czarną marynarkę, równie czarne dżinsy i biały podkoszulek. Jego czarne włosy powiewały lekko na wietrze, a czerwone oczy błyszczały w ciemności. Luiza podeszła do niego i przyłożyła dłoń do jego policzka. Nieznajomy chłopak złożył na jej ustach delikatny pocałunek po czym oboje spojrzeli na Maxa i Matta.

- Oto mój narzeczony, Nathan. – wyjaśniła ciepłym głosem u uśmiechnęła się lekko.