czwartek, 6 listopada 2014

-15-

Słyszała szum drzew i czuła ciepły letni wiatr na skórze. Słońce raziło ją od czasu do czasu nawet gdy miała zamknięte oczy. Gdy je otworzyła ujrzała przejrzysty błękit nieba. Nie było ani jednej chmurki. Spojrzała na chłopca, który leżał obok niej. Czuła jak ściska jej dłoń. Ich ciała należały do 8 lub 9 letnich dzieci, oboje jednak byli dużo starsi.
- Wiedźma. – szepnął chłopiec po czym otworzył oczy i spojrzał na nią. – Podglądasz.
Jego czarne włosy lekko opadały na czerwone oczy nawet gdy leżał. Zarówno oczy jak i włosy kontrastowały z jasną nieskazitelną karnacją. Dziewczynka pokazała mu język i usiadła. Jej długie czarne włosy zafalowały pod nagłym ruchem.
- Nie lubię gdy mnie tak nazywasz. – wyszeptała i odwróciła twarz w kierunku nieba.
- Ja nie wstydzę się tego, że jestem demonem. – powiedział chłopiec podnosząc rękę i oplatając sobie wokół palca kosmyk jej włosów.
- Nie twierdzę, że wstydzę się swojego rodzaju. Nie lubię być nazywana wiedźmą. – odpowiedziała dziewczynka.
- Wiedźmy to inaczej czarownice. Mama mi to mówiła. – powiedział i usiadł razem z nią wpatrując się w niebo. Spojrzał na jej twarz. Brązowe oczy lśniły odbijając promienie słoneczne, a na blade policzki wypełzał rumieniec. Chłopiec uśmiechnął się.
- Zawsze będziemy tak rozmawiać? – zapytała go nagle dziewczynka patrząc mu w oczy.
- Obiecuję, że zawsze. Twoim jedynym zadaniem jest dorosnąć i niczym się nie martwić. – odpowiedział mocniej ściskając jej dłoń którą cały czas trzymał.
- Ty też musisz dorosnąć. – zaśmiała się.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, tak samo jak w noc gdy rzucili na siebie zaklęcie. Znali się od najmłodszych lat. Ich matki się przyjaźniły. Nagle oboje usłyszeli swoje imiona. Dziewczyna przeniosła wzrok na coś za nim więc odwrócił głowę. Z daleka biegły 4 dziewczynki mniej więcej w ich wieku. Ich ciała też były młode choć każda z nich była starsza. Na przedzie biegła dziewczyna identyczna w prawie każdym szczególe do tej, która siedziała przy nim. Jedyną różnicą były oczy, które były tak samo zielone jak trawa na której jeszcze przed chwilą leżeli. Za nią biegły jego siostry. Każda miała czerwone oczy i długie czarne włosy.
- No i nas znaleźli. – zaśmiała się dziewczyna za jego plecami.
- Luiza! – krzyknęła jej bliźniaczka o zielonych oczach. Lizi wstała i pomachała do niej.
- Nathan! – krzyknęły chórem jego młodsze siostry. Gdy wszystkie już dobiegły do nich usiadły by odpocząć.
- Co się stało? – zapytała Luiza podchodząc do swojej bliźniaczki. Chłopak patrzył na każdy ruch brązowookiej dziewczyny. Gdyby nie różniły się kolorem oczu zawszy mylił by ją z Elizą.
- Szukałyśmy was. – wydyszała i złapała ją za rękę gwałtownie ciągnąc w kierunku z którego przybiegła. Luiza jednak jeszcze zanim ruszyła potknęła się i prawie upadła na ziemię. Chłopak złapał ją zaraz przed ziemią. Nathan spojrzał na Elizę gromiąc ją wzrokiem.
- Przepraszam. – bąknęła ale w jej głosie nie było słychać skruchy. – Mama wróciła. – dodała patrząc na swoją siostrę.
- Nic ci nie jest? – zapytał chłopiec Luizę.
Kiwnęła powoli głową. Wyglądała na  zaskoczoną i chłopiec nie był tym zdziwiony. Ich matka dość często znikała gdzieś zostawiając ją i jej siostry u niego w domu. Nie miał jej tego za złe. Wręcz przeciwnie, bardzo cieszył się z czasu spędzonego z dziewczynkami ale uważał to za dziwne.
– Ok. Wrócimy tam szybszym sposobem. – stwierdził stawiając na nogi Luizę, na której twarzy pojawił się grymas słysząc te słowa. – Nie bój się. Pomogę ci się później pozbierać.
Jako jedyna z 8 dziewczynek nie lubiła tego sposobu przemieszczania się. Wszyscy ustawili się za Nathanem, który trzymał za rękę Lizi. Eliza patrzyła na to z niezadowoleniem. Chłopiec uniósł wolną dłoń przed siebie i wyszeptał coś. Pod ich nogami rozciągnął się pentagram w okręgu, który Luiza znała doskonale. Używała go do wielu zaklęć. Linie świeciły się czerwienią jak oczy Nathana. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Światło rozbłysło jaśniej po czym znikli nagle pozostawiając za sobą ciszę i spokój.


****

W pomieszczeniu było względnie ciemno. Jedyne światło dawała kula ognia zawieszona nad dwoma dziewczynkami siedzącymi w kącie białego pokoju.
-Nikt nie przyjdzie? – zapytała jedna z dziewczynek. Jej bliźniaczka spojrzała w jej zielone oczy.
- Jest noc. – szepnęła. – A nawet jeśli przyjdą obronię cię. – dodała.
Zielonooka dziewczynka kiwnęła głową, jednak nie wydawała się przekonana.
- Nie bój się Eliza. Wszystko będzie dobrze. Przecież sama mnie o to prosiłaś. – pocieszyła ją dalej siostra.
- A ty tego chcesz? – spytała ją nagle. Dziewczyna zawahała się chwilę.
- Zrobię dla ciebie wszystko. – odpowiedziała stanowczo i odwróciła wzrok.
Tak naprawdę nie do końca tego chciała. Dużo by dała żeby znaleźć się daleko stąd. Konkretnie chciała znaleźć się przy kimś na kim bardzo jej zależy. W pamięci przywołała obraz małego chłopca o czerwonych włosach z włosami czarnymi jak noc. Ostatnio gdy go widziała był trochę wyższy od niej. Wyrósł już z tego chłopca, z którym rzucała zaklęcie, którego oboje nie do końca rozumieli. Mimo upływu lat nie cofnęli go i wiedziała, że nigdy nie będzie chciała tego zrobić.
- Znów o nim myślisz. – powiedziała z wyrzutem jej siostra wytrącając ją ze wspomnień.
- Dlaczego go nie lubisz?- zapytała ze złością w głosie.
- Bo uważam, że Nathan nie jest kimś dla ciebie. To demon. – odpowiedziała mrużąc zielone oczy.
- A ja jestem bestią ale mnie jakoś nie nienawidzisz tak jak jego. – stwierdziła warcząc.
- Wcale nie jesteś bestią. Bestie nie bronią nikogo prócz siebie. – odpowiedziała jej szybko.
- Dość. – powiedziała. – Zróbmy to co mamy zrobić i miejmy to już za sobą. – dodała.
- Luiza… - zaczęła ale urwała widząc wyraz jej twarzy. 
Jej brązowe oczy zaczęły błyszczeć od napływających łez. Eliza szybko złapała jej dłonie i kiwnęła na znak, że jest gotowa. Luiza opanowała łzy i zaczęła szeptać szybko zaklęcie. Nie była go do końca pewna ale wydawało jej się, że zna je na pamięć. Gdy skończyła spojrzała na siostrę.
- Teraz ta bolesna część rytuału.
Eliza kiwnęła głową. Obie się bały. Ich ciała szybko się uleczą gdy już skończą ale nic nie uśmierzy bólu.
- Jestem gotowa. – szepnęła zielonooka.
Trzymały się za lewe ręce. Prawe dłonie położyły na policzka drugiej. Na umówiony znak obie zaczęły wydłubywać sobie po jednym oku. Luiza chciała uwolnić bliźniaczkę od widzenia przyszłości i przeszłości prawie każdej osoby na która spojrzy. Wymagało to jednak wymiany jednym okiem. Czuła narastający ból i krew płynącą po policzku. Wiedziała, że jej siostra czuje taki sam ból ale nie mogły przerwać. Pozbawiała ją właśnie prawego oka, a ona właśnie wyjęła lewe oko Luizy. Normalny człowiek już dawno by zemdlał. Widziała jak po lewym policzku jej siostry płyną łzy. Ona sama jednak nie płakała mimo bólu. Szybko włożyła zielone oko do pustego oczodołu zostawiając teraz resztę jej ciału. Muszą teraz obje odpocząć. Spojrzała na Elizę, która także już skończyła. Dziwnie się czuła widząc brązowe oko u swojej siostry.
- Teraz jesteśmy identyczne. – szepnęła Eliza i uśmiechnęła się.

Rzeczywiście. Ich prawe oczy są brązowe, a lewe zielone. Luiza lekko się uśmiechnęła. Dziewczyny zgasiły kulę ognia i położyły się spać. Lizi nie mogła jednak zasnąć. Myślała o Nathanie. Tęskniła za nim. I miała nadzieję, że wkrótce pomoże się jej stąd wydostać. Spojrzała na Elizę, która już spała. Wiedziała, że Nathanowi nie spodoba się jej zmiana w oczach. Będzie się musiał jednak z tym pogodzić. Z tą myślą ułożyła się wygodnie i zamknęła oczy by zasnąć.