środa, 18 lutego 2015

-19-

Gdy wybiegła z budynku poczuła się w końcu wolna. Nie lubiła służyć Szczurowi ale nie miała innego wyjścia. Mieszkając na tym terytorium że wkrótce stąd zniknie. Wiedziała, że jej ciało jest już prawie gotowe do ceremonii. Na dobrą sprawę nie będzie musiała oddawać swoich sióstr Szczurowi. Dokładne badania powiedzą jej kiedy zostanie żoną Nathana. Spojrzała na demona i uśmiechnęła się lekko. Przeniosła wzrok jednak na blondyna, który odzyskał już siłę by poruszać się samodzielnie. Zanim zdążyła ułożyć myśli w sensowną wypowiedź chłopak ruszył na nią. Przez chwilę poczuła się bezbronna, tak jak w czasach gdy nie była jeszcze wampirzycą. Przemiana zajmowała wtedy dużo czasu i była bardzo bolesna. Jednak zanim blondyn położył na niej swoje ręce został powalony przez jej narzeczonego. Szarpali się chwilę jednak demon wygrał i przygwoździł go do ziemi trzymając sztylet przy jego szyi. Luiza nie poczuła nawet jak wyjął go z jednej z jej przepasek na udzie ukrytych przez sukienkę.

- Coś ty sobie do cholery myślała?! – wrzeszczał robiąc zamieszanie wśród przechodniów, którzy wyjątkowo akurat teraz wykazali się ciekawością i uważnie przyglądali się grupce wampirów.

- Myślisz, że tak po prostu bym cię tam zabiła tylko po to by moje martwe ciało leżało obok twojego? Nie jestem głupia. Ale też nie dam sobie odebrać podopiecznego tak jak ten staruch nie pozwala krzywdzić swoich podopiecznych. – odpowiedziała przez zaciśnięte zęby. – Sam masz dowód, że dla niego jesteście święci. Wiec nie miej mi za złe, że próbuję ratować Matta. –dodała i odwróciła się na pięcie by odejść. Poczuła jak w jej oczach zbierają się łzy. Nie chciała płakać tu na ulicy ani przy nich jednak ktoś złapał ją za nadgarstek nie pozwalając odejść.

- Dziękuje. – powiedział Matt. Wzruszyła ramionami i próbowała wyrwać rękę ale trzymał ją mocno. Czuła jak łzy spływają jej po policzkach. Chciała pobiec gdzieś gdzie nie znajdą jej przez pewien czas, by pomyć sam na sam ze swoimi myślami, by odpocząć. – Naprawdę dziękuje. Byłem o krok od śmierci, a ty mnie uratowałaś.

- To mój obowiązek. – załkała i odwróciła się do niego by wpaść w jego ramiona.

Chłopak był zaskoczony jej łzami tak samo jak reszta wampirów wraz z przechodniami. Jedyny tylko Nathan był wkurzony faktem, że jego ukochana wtula się i łka w ramiona innego. Puścił Maxa i upuścił sztylet wstając. Podszedł do pary i jednym ciosem powalił chłopaka na kolana. Luiza patrzyła zaskoczona jak jej podopieczny wije się z bólu.

- Nathan? – wyszeptała ledwie słyszalnie ale ten nie zwracał na nią uwagi.

- Masz nigdy więcej jej nie dotykać rozumiesz? – wywarczał przez zaciśnięte zęby. Jego oczy wręcz płonęły ze złości. – Ona należy tylko do mnie. To ja jestem jej narzeczonym i tylko ja mam prawo jej dotykać. A już niedługo będzie moją żoną i takim samym demonem jak ja. Jeszcze raz ją dotniesz i zabiję cię pomimo faktu, że łączy was jakaś więź. – dodał rzucając osłabione ciało Matta i spojrzał na Luizę. Dziewczyna skuliła się pod jego wzrokiem. Jeszcze nigdy go takiego nie widziała. Alicja podeszła do siostry i ścisnęła jej dłoń by dodać jej otuchy. – Idziemy albo obudzić Oliwię albo do mojego domu. Nie ma nic pomiędzy.

Dziewczyna kiwnęła głową na znak, że rozumie i otarła ręką łzy. Patric kazał rozejść się przechodniom. Wszystko trwało tylko kilka sekund a Luiza czuła się bardziej zagubiona niż kiedykolwiek wcześniej. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że Nathan może być zazdrosny. Wiedział, że go kocha i że będzie tylko jego. Ale nigdy nie osądziła by go o to, że może komuś zrobić krzywdę przez zazdrość. Spojrzała kontem oka na Matta, który był tak przestraszony, że nawet nie śmiał spojrzeć na nią.

- Jedźmy po Oliwię. – odpowiedziała spoglądając ostrożnie na Nathana. Wydawało się, że już ochłonął ale wolała nie ryzykować. W walce z nim była przegrana. Demony są dużo silniejsze od wampirów, a nawet od takich mutantów jak ona. – Zaraz potem udamy się do twojej matki na dokładne badania. – dodała próbując się uśmiechnąć.

Ruszyła przed siebie ukrywając się w tłumie z mętlikiem w głowie. Wiedziała, że będzie musiała porozmawiać z nim ale od teraz się go po prostu bała jak wszyscy inni. Kilka minut później jechali już dżipem bez dachu w kierunku pustyni. Kierowcą był Patric, który jechał bardzo szybko jakby go ktoś poganiał. Nathan wywołał aurę ponurego wykonywania jego zadań. Czuła, że wszyscy się go boją. Spojrzała na niego niepewnie.

- Wiesz, że nie musiałeś tego robić. – wyszeptała ledwie słyszalnie. Demon spojrzał na nią twardo. Dziewczyna pożałowała wypowiedzianych słów. Jedna rysy twarzy demona zmiękły i uśmiechnął się. Wyciągnął rękę by pogłaskać ją po policzku lecz ona odsunęła się ze strachem w oczach.

- Ty nie musisz się mnie bać. – powiedział dotykając jej policzka widząc jednak, że ona tego nie chce. – Musiałem to zrobić. Teraz każdy zna swoje miejsce. Nikt nie będzie pić twojej krwi ani cię poniżać. Nikomu już nie musisz służyć. Jesteś wolna skarbie. – odpowiedział.

- Wolna? Za cenę ich strachu? – zapytała kiwając głową w stronę ich towarzyszy.

- Nie długo będziesz wolna za cenę zostania moją żoną. Nie pozwolę by ktoś cię mi odebrał ani by ktoś tobą pomiatał. – odpowiedział. – To chyba normalne w związkach?

Dziewczyna nie odpowiedziała. Odwróciła wzrok patrząc na krajobraz, który się zmieniał. Głośne miasto zostało za nimi. Teraz otaczały ich ruiny budynków, które kiedyś także należały do miasta. Jednak wybuchła epidemia wirusa, którego nikt nie znał. Ziemia się zmieniła. Opanowana wirusem musiała się przystosować. To właśnie wtedy słońce na zawsze zgasło. Po części było to dobre. Wirus nadzwyczajnie szybko rozwijał się w naturalnym świetle. Teraz światło naturalne wszędzie zastępowane jest przez te sztuczne ale nie znaczy to, że wirus został pokonany. Wielu ludzi zmieniło się w trędowate potwory żądne surowego mięsa, a jeszcze więcej ludzi umarło. Wywiązało się wiele wojen, głównie o przetrwanie. Cywilizacja upadła zostawiając po sobie marne resztki ale ludzie utworzyli kolonię w miejscach w których jeszcze dało się żyć. Nauka powoli odzyskiwała siłę i wiarę w wynalazki. Stworzono barierę, która nie pozwalała osobom zarażonym przeniknąć z zewnątrz. Luiza podejrzewała, że gdyby kiedyś ten system zawiódł i jakimś cudem do środka wdarła by się osoba zakażona w mieście wybuchła by panika. Wszystkie ważne osobistości kazały by zrównać z ziemią te miasto i ludzi w nim żyjących. Wcześniej jednak sami uratowali by swoje tyłki oraz pozwoliliby uciec wampirom, głownie z obaw o własne życie poza miastem. Wampiry służyły tu za armie zbrojną, która ma na celu chronić ludzi tylko dlatego, że właśnie wampiry były odporne na wirus. Nagle ruiny znikły zastąpione tonami żółtego piasku. Nie było tu gorąco tak jak na starych pustyniach. Jedyne w czym ta przestrzeń przypominała pustynie był sam piasek. Wirus przystosował się do warunków w których przyszło mu istnieć. Potwory zabijało tylko odcięcie głowy. Mogły długo czekać na świeże mięso, które mogło im się trafić. Dziewczyna wyjeżdżając na misje kilka razy była światkiem jak te bestie pożerają nawet wampiry. Nie był to przyjemny widok. Jeśli zyskają odpowiednia przewagę liczebną są w stanie pokonać nawet wampiry. Ale mimo wszystko ukryła ciało młodszej siostry poza barierą. Żadna jej siostra nie wie jak teraz wygląda świat. Luiza była zaskoczona jak łagodnie przyjęła to Alicja. Wszystkie uwielbiały przyrodę i świeże powietrze jednak w tym świecie już dawno tego nie ma. Zbliżali się już do celu podróży. Nawet nie zauważyła jak wyjechali poza barierę. Gdy samochód się zatrzymał wysiedli wszyscy. Byli przy starym budynku, który był nie duży ale wyglądał jakby miał się za chwilę zawalić. Alicja rozejrzała się.

- Ukryłaś ją w takim miejscu? – zapytała niedowierzając.

- Spokojnie. Gdybym nie miała pewności, że będzie tu bezpieczna przeniosłabym ją przecież. Wiesz, że wszystkie was kocham i nie dam was skrzywdzić. – odpowiedziała Luiza wchodząc do budynku.

W środku wyglądał zaskakująco dobrze. Ściany były solidne i nic nie wskazywało na to by budynek był w aż tak złym stanie jak wyglądał na zewnątrz. W pomieszczeniu nie było nic oprócz windy. Luiza przycisnęła przycisk i drzwi otworzyły się ze zgrzytem. Wszyscy weszli do środka, drzwi się zamknęły i winda ruszyła w dół. Gdy już się zatrzymała i otworzyła wszyscy wyszli za Luizą. W tym pomieszczeniu było ciemno, bo oświetlała ją tylko lampa w której kończyła się nafta. Luiza podrzuciła w górę kulę ognia, która zapłonęła w jej dłoni. Na środku stał duży kufer, który trochę przypominał trumnę. Luiza podeszła do niego szeptając zaklęcie. Gdy otworzyła jego wieko wszyscy ujrzeli małą kopię Alicji skuloną i odzianą w białą sukienkę.

- Oto Oliwia, bliźniaczka Alicji. – powiedziała Luiza odsuwając się na bok.

piątek, 6 lutego 2015

-18-

Ścisnął jej rękę mocniej. Spojrzała w jego czerwone oczy i uśmiechnęła się szeroko. Wiedział, że cieszy się, że jest przy niej. Razem zawsze byli silniejsi i mało co mogło ich powstrzymać przed osiągnięciem ich celu. Dawno temu obiecali sobie, że razem przejdą przez wszystko i dotrzymywali tej obietnicy już prawie blisko wiek. Gdy Instytut więził ją i jej siostry szukał jakiegokolwiek sposobu by ją uwolnić. Wszystko jednak było tak dobrze utajone, że nikt o tym nie wiedział. A on czuł jej ból i strach. On wiedział co się z nią dzieje w każdej sekundzie. Jego matka próbowała powstrzymać działanie zaklęcia, które nałożyli na siebie gdy byli dziećmi, ale nic nie było w stanie tego zakończyć. Jemu to nie przeszkadzało. Dopóki czuł to co ona wiedział przynajmniej, że żyje i się nie poddaje. Nie mógł jej jednak namierzyć. Ludzie, którzy je torturowali by uzyskać o nich informacje, świetnie zamaskowali miejsce w którym je więzili. Gdyby mógł ją namierzyć zabrał by je stamtąd Nawet tego samego dnia w którym tam trafiły. Nigdy jednak nie wybaczył sobie, że zabrali jego ukochaną tuż spod jego boku. Była tylko kilka kilometrów dalej. W jednej sekundzie poczuł jak ogarnia go nagłe strach i panika. Gdy po piklu sekundach znalazł się w miejscu gdzie ostatnio ją wyczuł nie było już po nich żadnego śladu. Poczuł na policzku delikatny pocałunek i zamrugał powiekami zaskoczony.

- Nie możesz ciągle się tym zamartwiać. Jestem wolna i już nigdy nie pozwolę by komuś udało się porwanie mnie. – wyszeptała cicho patrząc mu w oczy i pogładziła go po policzku. Przytulił głowę do jej dłoni.

- Przepraszam. Gdybym nie pozwolił ci oddalić się tak daleko nie udało by się im cię porwać. – odpowiedział.

- Nie mogliśmy tego przewidzieć. Nie obwiniaj się o to.

- Przeze mnie musiałaś wycierpieć tam ponad rok. – powiedział odwracając wzrok. Nie potrafił patrzeć jej w oczy gdy rozmawiali o tym. Naprawdę obwiniał siebie o te zło, które ją tam spotkało.

- To nie twoja wina. Przestań obwiniać o to. Zresztą, jestem już wolna i to się nie zmieni. – odpowiedziała z pochmurną miną.
Lubił gdy się złościła. Jego zdaniem wyglądała wtedy tak słodko jak każda inna dziewczyna. Odkąd uwolniła się z Instytutu rzadko kiedy zachowywała się naturalnie. Cały czas była gotowa do ataku. Tak jakby wszędzie mogło grozić jej niebezpieczeństwo. Ze złością zacisnął zęby. Nagle z daleka usłyszeli wołanie. Oboje odwrócili głowy w kierunku skąd dochodziło wołanie. Z daleka machała im Alicja, która szła w towarzystwie chłopaków. Demon szybko pocałował dziewczynę w usta i oboje odwrócili się w stronę nadchodzącej grupy.

- Masz dobry humor. – powiedział ponuro Matt. Nathan spojrzał na niego krzywo. Nie podobał mu się ten chłopak. Musi później pogadać z nim na osobności.

- Ja też się cieszę, że cię widzę. – odpowiedziała Luiza i uśmiechnęła się szeroko. Każda chwila w której widział uśmiech jego ukochanej była dla niego czymś wyjątkowym. – Chodźmy. Im szybciej się z tym uwiniemy tym szybciej Alicja ucieszy się z odzyskania swojej drugiej połówki. – dodała i ruszyła w stronę drzwi. Na twarzy Alicji pojawił się uśmiech odsłaniający jej małe kły.

- Naprawdę zaraz potem udamy się wybudzić Oliwię?! – krzyknęła podbiegając do starszej siostry. Gdy Luiza przytaknęła głową podskoczyła wysoko ciesząc się jak małe dziecko z nowej zabawki. – Chodźcie, no chodźcie szybciej. – zaczęła poganiać pozostałych ciągnąc ich za ręce, a oni śmiali się z niej.

Luiza obiecała sobie, że nie pozwoli by komukolwiek z tej grupy stała się krzywda podczas tej podróży. Szli ciemnym korytarzem w ciszy. Nikt nie chciał się odzywać. Alicja ciągle cieszyła się z informacji, że udadzą się po jej siostrę, Matt wydawał się być obrażony, a Max ciągle wpatrywał się z nienawiścią w plecy Nathana, który nie puszczał dłoni Luizy. Nie podobało jej się zachowanie Maxa ale w tej chwili nie dużo mogła zmienić. Wiedziała, że gdyby Max rzucił się na jej narzeczonego on bez trudu by pokonał blondyna ale nie chciała by walczyli ze sobą w tym miejscu ani w tym wymiarze. Na szczęście po chwili znaleźli się przed drzwiami do komnaty Szczura. Luiza położyła dłoń na kamiennych drzwiach ale nie otworzyły się. Zdziwiona odwróciła się do pozostałych.

- Spróbujcie wy. Jesteście jego dziećmi. – zwróciła się do Maxa i Alicji.

Max jako dżentelmen pozwolił Alicji spróbować pierwszej. Drzwi drgnęły i otworzyły się. Pomieszczenie było jasno oświetlone. Wszyscy weszli do środka. Luiza rozejrzała się uważnie. Nie widziała nic podejrzanego. W głębi pokoju siedział Szczur. Gdy spojrzał na nich uśmiechnął się ohydnie.

- Witajcie moje dzieci. Podejdzie bliżej. – przywitał ich.

Max i Alicja podeszli do niego i złożyli pocałunek na jego prawej dłoni. Szczur nie miał zbyt wielu podopiecznych ale wszyscy musieli mu w ten sposób okazywać szacunek. Luiza i Patric ukłonili się przed nim. Matt w ślady za nimi też się ukłonił. Co prawda Luiza nie wyjaśniła mu jak ma się zachować ani co powiedzieć. Sam uznał, że lepiej będzie być cicho i nie zwracać na siebie uwagi. Nagle do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn, którzy szybko podeszli do siedzącego mężczyzny i tak samo jak Alicja i Max ucałowali jego prawą dłoń. Luiza usłyszała jak Matt nagle wciąga powietrze. Odwróciła się i spojrzała na niego. Chłopak wykorzystał chwile gdy ci dwaj mężczyźni składali raport Szczurowi i zbliżył się do Luizy.

- To oni chcieli mnie wtedy dorwać. – wyszeptał jej do ucha nie spuszczając dwóch mężczyzn z oka.

Luiza przyjrzała się im oraz Szczurowi. Ich pan wyglądał na zadowolonego i patrzył ciągle na jej podopiecznego. Max i Alicja podeszli do niej stając po jej lewej stronie. Gdy mężczyźni skończyli składać raport Szczur kazał im ustać z boku oraz pozwolił przemówić Luizie.

- Panie, chciałabym ci przedstawić mojego podopiecznego. – powiedziała poważnym tonem głosu.

- To twoja pierwsza osoba, którą przemieniłaś, prawda? – zapytał zaciekawiony.

- Tak. – odpowiedziała dziewczyna. – Chciałam ci też przedstawić mojego narzeczonego. – dodała dotykając ramienia Nathana.

- Ciekawe. Związałaś się z demonem. – podsumował Szczur ale nie spuścił wzroku z Matta. – Mam jednak dla ciebie przykrą wiadomość . – dodał przenosząc wzrok na dziewczynę. – Twój podopieczny jest osobą bardzo przez kogoś poszukiwaną. I niestety ja dostarczę go tej osobie. – wyjaśnił. – bierzcie go. – rozkazał dwójce mężczyzn, którzy w jednej sekundzie znaleźli się przy chłopaku unieruchamiając go. Matt spojrzał przerażony na Luizę. Dziewczyna zacisnęła zęby.

- Nie pozwolę ci go zabrać nigdzie. – wywarczała. Szczur zaśmiał się.

- A czym mnie powstrzymasz? – zapytał z ironią w głosie. – Jestem twoim panem. Wykonasz każdy mój rozkaz.

- Kochasz swoje dzieci, prawda? – zapytała go z uśmiechem i podeszła do Maxa stając za jego plecami kładąc rękę na jego ramieniu. – Szczególnie go. Nie pozwolisz by coś mu się stało, prawda? – powiedziała po czym wbiła rękę w jego klatkę w miejsce gdzie znajduje się serce. Max otworzył szerzej oczy z zaskoczenia. Szczur przestał się uśmiechać. – Zostaw Matta. On należy do mnie. – wywarczała. Szczur zastanowił się chwilę nad tym. – I nie ścigaj go już nigdy więcej. Wiesz, że Max wybiera się ze mną po moje siostry więc zawsze będę miała go pod ręką by wyrwać mu serce i wysłać je tobie na pamiątkę. – dodała. Była prawie pewna, że to zadziała na niego. Szur cenił każde swoje dziecko i każde z osobna było dla niego cenne.

- Puśćcie go. – rozkazał dwójce, która natychmiast wykonała rozkaz ich ojca. Luiza także puściła Maxa, który opadł na ziemię.

- Dziękuję. – powiedziała Luiza, ukłoniła się i oblizała palce z krwi.

- Kiedyś poniesiesz kare za swoje czyny. – wywarczał niezadowolony Szczur. – Rozumiem, że w tym składzie wyruszacie po twoje siostry?

- Tak. – odpowiedziała. – Wyruszamy już dziś.

- Mam nadzieję, że niedługo wrócicie cali i zdrowi w powiększonym składzie. – powiedział Szczur siląc się na miły ton głosu.Luiza zdawała sobie sprawę, że swoim czynem wyprowadziła go z równowagi. Wiedziała jednak, że Szczur nie ma na swoich usługach żadnego demona, który mógłby ich śledzić w ich podróży między wymiarami, a osób które mogą robić to bez przerwy jest zbyt mało by ryzykować ich życie. – Idźcie już. Poczekajcie tylko, aż Max poczuje się lepiej i wyruszajcie w podróż. – pożegnał ich.

Patric podjął się zadania, że poniesie Maxa do chwili aż będzie mógł iść samodzielnie i wszyscy wyszli z pomieszczenia. Luiza spojrzała na blondyna. Widziała w jego oczach nienawiść. Wiedziała, że później go przeprosi ale zdawała sobie też sprawę z tego, że może jej nie wybaczyć. W tej chwili jednak liczyło się to by jak najszybciej opuścić ten budynek i wyruszyć na pustynie.

wtorek, 3 lutego 2015

-17-

Mężczyźni patrzyli się na parę, która stała przed nimi trzymając się za ręce. Atmosfera zrobiła się nie przyjemna. Chłopak o czerwonych oczach bacznie przyglądał się dwójce siedzących na łóżku. Oni też mu się przyglądali. Ciemnowłosy odwrócił wzrok pierwszy. Blondyn wyglądał jakby chciał rzucić się na narzeczonego Lizi.

- Mówiłeś coś, że mnie kocha? – zapytał z ironią w głosie Matt. – Jeśli tak jest to go wręcz ubóstwia chyba. Nie radzę wpatrywać się w niego z taką zazdrością, bo ona wydrapie ci oczy. – dodał po czym wstał i wyszedł z pokoju. Max spojrzał na dziewczynę. Rzeczywiście wyglądała na co najmniej zła.

- Kto to jest? – zapytał aksamitnym głosem Nathan.

- To Max. Podopieczny mojego szefa. – wyjaśniła przez zaciśnięte zęby. Chłopak pogładził ją po policzku i szybko nastąpiła zmiana jej wyglądu. Oczy nie były już zwężone, mięśnie się rozluźniły. Max był pod wrażeniem jak ten chłopak na nią działa.

- Spokojnie. Myślę, że jak na razie masz dość rozlewu krwi, nie sądzisz? – zapytał delikatnym głosem.

W jej oczach zebrały się łzy. Nagle wpadła w jego ramiona i zaczęła łkać jak małe dziecko. Nathan spojrzał twardo na blondyna, a ten wyszedł z pokoju. Para przeniosła się na brzeg łóżka. Dziewczyna płakała przez kilka minut a on cały czas ją przytulał i głaskał po głowie. Gdy przestała już płakać otarł jej policzki i delikatnie pocałował.

- Wiem, że musimy odczarować twoje siostry. – wyszeptał. – Wiem też, że twój szef kazał ci pracować z Maxem i Alicją. - dodał.

- Skąd wiesz, że ona już nie śpi? – zapytała zdziwiona.

- Alicja sama wysłała mi wiadomość zaraz po przebudzeniu. Nadal jest wściekła? – zapytał robiąc kwaśną minę. Dziewczyna się roześmiała i pokręciła głową. – To dobrze. Obiecała zrobić mi coś strasznego.

- Nie zrobiłaby tego. – powiedziała stanowczo. – Przecież one cię ubóstwiają.

- Ale uśpiliśmy je bez ich zgody.

- Ale dla ich bezpieczeństwa.  – powiedziała podchodząc do ptaka, który nadal siedział na oparciu krzesła.

- To nas nie usprawiedliwia w pełni. – powiedział patrząc na nią. – Kim jest ten chłopak o niebieskich oczach?

- To Matt. – wyjaśniła z uśmiechem głaszcząc kruka. – To mój podopieczny.

- A więc kogoś jednak przemieniłaś.

- Nie podoba ci się to? – zapytała patrząc na niego.

- Nie o to chodzi. Czuję, że coś między wami zaszło. – odpowiedział twardo ze szczególnym naciskiem na „coś”.

- Nie spałam z nikim. Nadal jestem dziewicą. – odpowiedziała bez wyrazu.

- Dobrze. Ale nawet on wspomniał coś o miłości zanim wyszedł.

- To tylko przywiązanie. – wyjaśniła.

- Długo go znałaś zanim to zrobiłaś? – zapytał zaciekawiony. – Nigdy mi o nim nie opowiadałaś.

- Poznałam go kilka dni temu. Sam mnie odnalazł. – odpowiedziała. – To przywiązanie krwi. – dodała głaszcząc ptaka. Lubiła go choć na początku była przeciwna pomysłowi Nathana żeby go zaczarował. Nagle chłopak znalazł się przy niej łapiąc ją mocno za nadgarstek. Ptak przestraszony zakrakał i odleciał.

- Wystraszyłeś go. – powiedziała spokojnie.

- To naprawdę te przywiązanie? – wywarczał przez zaciśnięte zęby.

- Nie wiem czy to tak się nazywa. Czuje to samo co ja. – wyjaśniła. Chłopak ścisnął jej rękę mocniej.

- Wiesz co to znaczy? – wyszeptał. Wyglądał na wściekłego.

- To boli. – wywarczała dziewczyna. – Nie podoba mi się twoje zachowanie. Wiem, że to znaczy tyle, że nie możemy się oddalać od siebie i muszę uważać na siebie by nic mu się nie stało. – dodała. Chłopak puścił jej nadgarstek.

- Przepraszam. – wyszeptał przytulając ją. – Po prostu wiem, że to będzie teraz niemożliwe.

- Co takiego będzie niemożliwe?

- Nie uchronisz go przed cierpieniem. – odpowiedział.

- Jak to? – zapytała i początkowe przerażenie zaczęło powoli do niej wracać.

- Matka wyjaśniła mi jak wygląda rytuał zdjęcia czaru z twoich sióstr. Nie jest prosty. I wymaga poświęcenia od czarownicy, która rzucała zaklęcie.

- Jak bardzo to boli? – zapytała, a przed oczami stanął jej obraz wijącego się z bólu chłopaka.

- Ona porównała go do tego przy łamaniu kości. Kilku na raz. – wyjaśnił. Otworzyła szeroko oczy.

- Nie dam rady. – wyszeptała, a jej ciało zaczęło się trząść.

- Spokojnie kochanie. Ja tam będę. I już kiedyś to przeżyłaś. – wyszeptał starając się ją uspokoić. Wiedział, że to nie będzie proste ale znajdzie sposób by ona nie cierpiała. Luiza opanowała strach i odsunęła się.

- Muszę coś zjeść. – wyszeptała.

- Zaproponował bym ci swoją krew ale wiem, że za nią nie przepadasz. - powiedział uśmiechając się.

Dziewczyna zrobiła kwaśną minę wspominając smak jego krwi. Chwyciła go za rękę i wyszli z pokoju. Chłopaki oglądali akurat w telewizji jakiś mecz ale nie okazywali większego zainteresowania nim. Matt podniósł wzrok na Luizę.

- Często zmieniają ci się nastroje. – stwierdził po czym wrócił do oglądania. Luiza zignorowała go ale uśmiechnęła się.

- Która godzina? – zapytała. Max wskazał zegar stojący na kominku, który wskazywał 12:30. – Matt. Jesteś głodny? – zapytała.

Nagle przypomniało jej się, że to mieszkanie Paula, a nie jej. Nie powinno jej tu już być. Ogarnął ją smutek po stracie przyjaciela.

- Nie przejmuj się. Paul przepisał to mieszkanie na ciebie w razie gdyby coś mu się stało. – powiedział Matt. Luiza spojrzała na niego zdziwiona. – Trochę poszperałem w jego głowie.  – dodał cichym głosem.

- Umiesz czytać w myślach? – zapytał zaciekawiony Nathan. Chłopak przytaknął głową.

- Nie tylko czytać ale też poznać czyjąś przeszłość. – wyjaśnił.

- Każdego czy tylko wybranych stworzeń? – zapytał zaskoczony Max.

- Każdego. – Odpowiedział. – Oprócz mojej pani. – dodał szybko.

- To dlatego, że sobie tego nie życzę. – wyjaśniła dziewczyna.

- Do moich myśli się nie wedrzesz. – zaśmiał się Nathan.

 - To demon. Oni są na to tak jakby odporni. – wyjaśniła szybko Luiza. – Nawet moje oko na niego nie działa.

- Spróbujmy. – powiedział Matt z uśmiechem na twarzy i skupił wzrok na Nathanie. Po chwili jednak złapał się za głowę, a demon roześmiał się. – To było okropne. – wysyczał.

- Mówiłem, że nie dasz rady. – zaśmiał się.

Nagle usłyszeli jak otwierają się drzwi i ktoś wchodzi do mieszkania. Luiza odwróciła się i zobaczyła Alicję i Patrica, którzy rozmawiali ze sobą ożywieni. Alicja umilkła widząc siostrę i jej narzeczonego.

- Nathan! – zawołała z uśmiechem i ruszyła na przód. Jednak uśmiech szybko zniknął z jej twarz zastąpiony wyszczerzonymi małymi kiełkami. – Ty dupku! Obiecuję, że cię zabiję!

Luiza szybko jednak powaliła ją na podłogę kilkoma ruchami.

- Nie waż się go tknąć siostrzyczko. – zaśmiała się. – Zrobiliśmy to dla waszego bezpieczeństwa. – dodała.

- Co takiego nam zagrażało, że praktycznie mnie zabiliście? – zapytała gdy Luiza już zeszła z niej i stanęła obok.

- Ci ludzie, którzy porwali Elizę, prawdopodobnie chcą mieć was wszystkie. – wyjaśnił Nathan.

- Po co? – zapytał Patric podnosząc Alicję.

- Nie wiemy tego dokładnie ale chcą nas pewnie do czegoś wykorzystać. Działaliśmy szybko. – odpowiedziała Luiza.

- Czego mogą chcieć od czarownic? – zapytał Max.

- Nie chodzi im o to, że one są czarownicami. – wyjaśnił demon.

- Kim ty w ogóle jesteś? – zapytał olbrzym.

- To narzeczony siostrzyczki. – wyjaśniła mu Alicja.

- Ty pewnie jesteś Patric. Luiza dużo opowiadała o tobie i Paulu. – powiedział Nathan.

- Wracając do tematu. – przerwał Matt. – Czego oni od was chcą?

- A czego mogą chcieć od potwora, anioła, dwóch kotołaków, dampirów, kogoś kto zabiera energię i kogoś kto przekazuje swoją energie komuś? Chyba tylko ich mocy. – wyjaśniła Alicja.

- Szybko się domyśliłaś. – zauważyła zdziwiona Luiza.

- To nie było trudne. Czarownic jest bez liku. Są też magowie, którzy uczą się czarów. A takie coś jak my to rzadkość. Szczególnie ty, ja i Oliwia. – wyjaśniła.

- To twoja bliźniaczka? –zapytał Max.

- Tak. Ja zabieram energie komuś, a ona oddaje swoją energie. – odpowiedziała.

- Ok. Resztę o moich siostrzyczka opowiem wam kiedy indziej. – przerwała im Luiza. – Jestem głodna. Matt idziesz z nami? – zapytała ponownie.

- Nie, zaczekam tu. Max wyjaśnił mi gdzie jest „jadalnia”. – odpowiedział.

- My właśnie wracamy, więc życzę smacznego. – powiedziała Alicja i ścisnęła siostrę.

- Ok. W takim razie my wychodzimy. Możemy spotkać się pod siedzibą Szczura? – zapytała Lizi. – Musimy go poinformować, że wyruszamy. No i załatwić sprawę z Mattem. – wyjaśniła.

- Załatwić? – zapytał zdziwiony Matt.

- Musisz poznać mojego ojca, twojego szefa. – odpowiedział Max.

- Dobra. To do zobaczenia. – pożegnali się i wyszli.

- Ciekawa gromadka. – stwierdził Nathan schodząc po schodach.

- Taa. Mam tylko nadzieje, że wszyscy wrócą cali i zdrowi z tej podróży. – wyszeptała.

- Na pewno. – zapewnił ją. Pocałowała go w policzek i ruszyli przed siebie.