czwartek, 30 października 2014

-14-

Dziewczyna patrzyła jak bezwładne ciało Matta opada na ziemie. Otrzeźwiała już trochę. Kucnęła przy nim i spojrzała na blondyna. On też wydawał się już wracać do siebie. Schylił się i przerzucił jego ciało przez ramię.
-Chodź. - powiedział do dziewczyny i ruszył dalej w zaułek. Szli kawałek aż zobaczyła duże drzwi. Spojrzała na blondyna.
- To magazyn. - wyjaśnił. - Schowamy się tam.
Luiza nic nie odpowiedziała. Zastanawiała się czemu nie wrócą do pałacu. Max otworzył drzwi i przepuścił dziewczynę by weszła pierwsza. W środku było ciemno ale ich oczy szybko przyzwyczaiły się do mroku. Blondyn ułożył ciało chłopaka pod ścianą i zamknął drzwi. Luiza usiadła na ziemi przy martwym chłopaku.
- Obudzi się. Nakarmiłaś go swoją krwią. - powiedział patrząc na nią.
Dziewczyna kiwnęła  głową nie odwracając wzroku od leżącego. Max poszedł w głąb magazynu, a Luiza pogrążyła się w myślach. Zastanawiała się co się z nimi dzieje. Przecież tyle lat się nienawidzili i rywalizowali miedzy sobą. To zmieniło się odkąd pojawiła się Alicja. Prawie się z nim przespała mimo że nie wolno jej. Potrząsnęła głową by odgonić pragnienie i te myśli. Spojrzała na leżącego przy niej chłopaka. Musi jakoś umieścić go w pułapce. Po przebudzeniu nie wiadomo jak się zachowa. Ona na przykład zabiła swojego stwórcę. Uznała go za zagrożenie i wyrwała mu serce. Rozejrzała się w koło szukając czegoś co pomoże jej przykuć go do ściany lub gdziekolwiek. Z sufitu zwisały łańcuchy, które wyglądały na mocne. Luiza przyciągnęła Matta do tych najbliższych. Pomogła sobie by zawiesić go w powietrzu. Gdy był już unieruchomiony zaczęła rysować pentagram w kole szepcząc zaklęcia. Gdy już skończyła linie zapłonęły ogniem. Ugryzła jeszcze swój nadgarstek upuszczając kilka kropli krwi na podłogę. To powinno go szybciej obudzić. Wyszła z kręgu. Zauważyła, że przyszedł Max. Spojrzała na niego pytająco.
- Twoja krew. - wychrypiał podchodząc do niej. Wyciągnęła sztylet w jego kierunku. Stanął zaskoczony - Proszę.
- Nie . - odpowiedziała twardo. - Nie wolno mi się z tobą przespać.
Chłopak podszedł do niej nie zważając na sztylet oraz jej słowa. Luiza cofnęła się. Nie wiedziała co zrobić. Nie mogła pozwolić mu pić swojej krwi. Jednocześnie nie mogła też go zranić. Cofała się cały czas póki nie poczuła za plecami chłodu ściany. Trzymała sztylet przed sobą jakby mógł jej pomóc. Nagle przypomniało się jej zaklęcie, który może go obezwładnić. Wyszeptała je szybko jednak nie podziałało. Patrzyła jak chłopak sam nadziewa się na jej sztylet. W jego oczach widać było tylko pragnienie. Objął ją mocno.
- Proszę. - wyszeptała chociaż wątpiła, że Max się powstrzyma.
Nie wiedziała dlaczego reaguje tak na jej krew. Przypomniała sobie jego przeszłość. Te kobiety z którymi sypiał były tak podobne do niej. Poczuła jego język na szyi i wzdrygnęła się . Starała się go odepchnąć ale on jeszcze bardziej przycisnął ją swoim ciałem do ściany.
- Moja. - wychrypiał jej do ucha. - Tak długo czekałem. Już nie mogę.
- Nie chce. - wyszlochała.
Nawet sama nie wiedziała kiedy zaczęła płakać. Max spojrzał na jej twarz. Ściągnął opaskę z jej oka z jej oka. Jego zdaniem ta zieleń nie pasowała do niej. Łzy w jej oczach sprawiły, że nie pragnął już jej krwi ale nadal pragnął jej. Zbliżył usta do jej ust. Oddychała płytko i szybko.
- Nie skrzywdzę ukochanej. - wyszeptał w jej usta i pocałował ją.
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy. Ukochanej? A więc on ją kocha. Ale to nie możliwe. Ona nie może. Zebrała wszystkie siły i oderwała się od niego.
- Jestem zaręczona. - wydyszała szybko. Max patrzył zdezorientowany.
- Paul już nie żyje. - wychrypiał.
- Nie z Paulem. Nie znasz go. - wyjaśniła opuszczając głowę. Była zmęczona tymi wyjaśnieniami. Wyplątała się z obięć chłopaka Usiadła pod ścianą i podciągnęła kolana pod brodę. Chciała tylko odzyskać swoją siostrę i by wszystko wróciło do momentu zanim zaczęło się ich osobiste piekło. Poczuła jak Max siada obok i obejmuje ją. Nie zwracała jednak już na niego uwagi. Siedzieli tak kilka godzin. Luiza co jakiś czas patrzyła na wiszące ciało. Wiedziała, że potrwa to długo ale zaczął ogarniać ją strach, że chłopak się nie obudzi.
- Przemieniałeś już kogo? -  zapytała w końcu blondyna. Podniosła się i podeszła do Matta.
- Obudzi się. – odpowiedział Max.
- Nie o to pytałam. – rzuciła dotykając policzka śpiącego chłopaka.
Nagle otworzył oczy i chciał ją ugryźć jej rękę. Dziewczyna cofnęła się szybko, jednak potknęła się i upada na podłogę. Max podszedł do niej i wyciągnął rękę. Chwyciła ją i podniosła się.
- Zareagował na twój dotyk a nie obudziła go krew jego pani? – zapytał zdziwiony.
Dziewczyna przyjrzała się swojemu podopiecznemu. Jego wyraz twarzy zmienił się. Już nie był wściekły ani zagubiony co widziała w jego oczach. Teraz wpatrywał się w nią ze zmartwieniem tak jakby chciał przeprosić za swoje zachowanie.
- Spokojnie. Nic ci nie zrobię. – wyszeptała do niego. – Odetchnij. Już wszystko będzie dobrze.
- Traktujesz go jak dziecko – prychnął Max . Spojrzała na niego przymrużonymi oczami.
- To mój podopieczny i będę go traktować jak mi się spodoba. – warknęła do niego.
Chłopak udawał, że nie słyszał tego co powiedziała. Dziewczyna spojrzała znów na unieruchomionego chłopaka. Wyglądał na spokojnego, a z jego gardła wydobywał się cichy warkot.
- Jesteś głodny. – zauważyła. Chciała do niego podejść jednak blondyn chwycił ją mocno za nadgarstek.
- Nie pozwolę by cię skrzywdził. – wywarczał patrząc na chłopaka.
- Nic jej nie zrobię. – zapewnił go poruszając rekami, które oplątały łańcuchy. Luiza wyrwała rękę i podeszła do Matta przykładając rękę do jego policzka.
- Udało się. – powiedziała i uśmiechnęła się.
Był to nie co dzienny widok. Obaj mężczyźni zachłannie wpatrywali się w jej uśmiech.  Chłonęli każdy szczegół jej twarzy, nawet najmniejszą zmarszczkę powstała przez ten uśmiech. Oboje chcieli by zawsze tak wyglądała. I obiecali sobie, że zrobią wszystko by tak było.
- Spełniłam swoją obietnicę. Jesteś wampirem. Ale nie pozwolę ci odejść. Jesteś moim dzieckiem. – dodała i pocałowała go w policzek.
- Zrobisz z niego niewolnika? – zapytał zdziwiony blondyn.
- Nie. Pójdę z nim wszędzie gdzie on zechce. – odpowiedziała.
- Pojdę wszędzie za moją panią. – wycharczał Matt. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Nagle rozerwała jego koszulę.
- Za chwilę cię nakarmię ale najpierw założę na ciebie zaklęcie ochronne. – wyjaśniła.
- Zamierzasz dać mu aż tyle krwi? – zapytał Max.
- Dam mu tyle krwi ile zechce, a ty dostarczysz nas później na pałac  bym mogła się obudzić gdy zregeneruję siły. – wywarczała w jego stronę.
Chłopak kiwnął głową po czym odszedł. Luiza przyłożyła dłoń do nagiej piersi. Wyszeptała zaklęcie i po chwili na jego skórze pojawiła się czarna runa. Uwolniła też jego dłonie z łańcuchów. Odwróciła się do niego tyłem i odgarnęła włosy z szyi. Gdy chłopak jej dotknął czuła, że jest spięty.
- Spokojnie. – wyszeptała. – Nic mi nie będzie. Pij.
Czuła jego ciepły oddech na skórze. Jego kły boleśnie wbiły się w nią. Gdy wypije odpowiednia ilość krwi ból zniknie zastąpiony przyjemnością. Wtedy już na pewno nikogo nie skrzywdzi. Czuła jak ssie jej skórę. Był trochę nieporadny co ją bawiło trochę. Była niezmiernie zadowolona z jego przemiany. Po kilku minutach ból zaczął ustępować. Czuła narastające pożądanie. Czuła też jego zmianę. Zaczął mocniej przyciskać jej ciało do swojego . Łapczywiej pił jej krew.  Zdawała sobie sprawę, że to już resztki jej świadomości. Otworzyła usta oddychając ciężko. Patrzyła spod przymrużonych powiek na Maxa, który zaczął się zbliżać. Czuła jak traci kontrolę nad swoim ciałem. Matt przestał pić jej krew opanowując swoje pragnienie. Było to coś nie co dziennego ale nie miała już siły się nad tym zastanawiać. Trzymał jej ciało kurczowo w ramionach.
- Dziękuję. – wyszeptał w jej ucho. – Teraz odpocznij. – dodał.

Była dumna z siebie i z niego. Spojrzała jeszcze w jego oczy wypełnione szczęściem i oddała się w ręce ciemności.