Dziewczyna patrzyła jak bezwładne ciało Matta
opada na ziemie. Otrzeźwiała już trochę. Kucnęła przy nim i spojrzała na
blondyna. On też wydawał się już wracać do siebie. Schylił się i przerzucił
jego ciało przez ramię.
-Chodź. - powiedział do dziewczyny i ruszył dalej
w zaułek. Szli kawałek aż zobaczyła duże drzwi. Spojrzała na blondyna.
- To magazyn. - wyjaśnił. - Schowamy się tam.
Luiza nic nie odpowiedziała. Zastanawiała się
czemu nie wrócą do pałacu. Max otworzył drzwi i przepuścił dziewczynę by weszła
pierwsza. W środku było ciemno ale ich oczy szybko przyzwyczaiły się do mroku.
Blondyn ułożył ciało chłopaka pod ścianą i zamknął drzwi. Luiza usiadła na
ziemi przy martwym chłopaku.
- Obudzi się. Nakarmiłaś go swoją krwią. -
powiedział patrząc na nią.
Dziewczyna kiwnęła głową nie odwracając wzroku od leżącego. Max
poszedł w głąb magazynu, a Luiza pogrążyła się w myślach. Zastanawiała się co
się z nimi dzieje. Przecież tyle lat się nienawidzili i rywalizowali miedzy
sobą. To zmieniło się odkąd pojawiła się Alicja. Prawie się z nim przespała mimo że nie wolno jej.
Potrząsnęła głową by odgonić pragnienie i te myśli. Spojrzała na leżącego przy
niej chłopaka. Musi jakoś umieścić go w pułapce. Po przebudzeniu nie wiadomo
jak się zachowa. Ona na przykład zabiła swojego stwórcę. Uznała go za
zagrożenie i wyrwała mu serce. Rozejrzała się w koło szukając czegoś co pomoże
jej przykuć go do ściany lub gdziekolwiek. Z sufitu zwisały łańcuchy, które
wyglądały na mocne. Luiza przyciągnęła Matta do tych najbliższych. Pomogła sobie
by zawiesić go w powietrzu. Gdy był już unieruchomiony zaczęła rysować
pentagram w kole szepcząc zaklęcia. Gdy już skończyła linie zapłonęły ogniem.
Ugryzła jeszcze swój nadgarstek upuszczając kilka kropli krwi na podłogę. To
powinno go szybciej obudzić. Wyszła z kręgu. Zauważyła, że przyszedł Max.
Spojrzała na niego pytająco.
- Twoja krew. - wychrypiał podchodząc do niej.
Wyciągnęła sztylet w jego kierunku. Stanął zaskoczony - Proszę.
- Nie . - odpowiedziała twardo. - Nie wolno mi
się z tobą przespać.
Chłopak podszedł do niej nie zważając na sztylet
oraz jej słowa. Luiza cofnęła się. Nie wiedziała co zrobić. Nie mogła pozwolić
mu pić swojej krwi. Jednocześnie nie mogła też go zranić. Cofała się cały czas
póki nie poczuła za plecami chłodu ściany. Trzymała sztylet przed sobą jakby
mógł jej pomóc. Nagle przypomniało się jej zaklęcie, który może go obezwładnić.
Wyszeptała je szybko jednak nie podziałało. Patrzyła jak chłopak sam nadziewa
się na jej sztylet. W jego oczach widać było tylko pragnienie. Objął ją mocno.
- Proszę. - wyszeptała chociaż wątpiła, że Max
się powstrzyma.
Nie wiedziała dlaczego reaguje tak na jej krew. Przypomniała
sobie jego przeszłość. Te kobiety z którymi sypiał były tak podobne do niej.
Poczuła jego język na szyi i wzdrygnęła się . Starała się go odepchnąć ale on
jeszcze bardziej przycisnął ją swoim ciałem do ściany.
- Moja. - wychrypiał jej do ucha. - Tak długo
czekałem. Już nie mogę.
- Nie chce. - wyszlochała.
Nawet sama nie wiedziała kiedy zaczęła płakać.
Max spojrzał na jej twarz. Ściągnął opaskę z jej oka z jej oka. Jego zdaniem ta
zieleń nie pasowała do niej. Łzy w jej oczach sprawiły, że nie pragnął już jej
krwi ale nadal pragnął jej. Zbliżył usta do jej ust. Oddychała płytko i szybko.
- Nie skrzywdzę ukochanej. - wyszeptał w jej usta
i pocałował ją.
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy. Ukochanej? A
więc on ją kocha. Ale to nie możliwe. Ona nie może. Zebrała wszystkie siły i
oderwała się od niego.
- Jestem zaręczona. - wydyszała szybko. Max
patrzył zdezorientowany.
- Paul już nie żyje. - wychrypiał.
- Nie z Paulem. Nie znasz go. - wyjaśniła
opuszczając głowę. Była zmęczona tymi wyjaśnieniami. Wyplątała się z obięć
chłopaka Usiadła pod ścianą i podciągnęła kolana pod brodę. Chciała tylko
odzyskać swoją siostrę i by wszystko wróciło do momentu zanim zaczęło się ich
osobiste piekło. Poczuła jak Max siada obok i obejmuje ją. Nie zwracała jednak
już na niego uwagi. Siedzieli tak kilka godzin. Luiza co jakiś czas patrzyła na
wiszące ciało. Wiedziała, że potrwa to długo ale zaczął ogarniać ją strach, że
chłopak się nie obudzi.
- Przemieniałeś już kogo? - zapytała w końcu blondyna. Podniosła się i
podeszła do Matta.
- Obudzi się. – odpowiedział Max.
- Nie o to pytałam. – rzuciła dotykając policzka
śpiącego chłopaka.
Nagle otworzył oczy i chciał ją ugryźć jej rękę.
Dziewczyna cofnęła się szybko, jednak potknęła się i upada na podłogę. Max
podszedł do niej i wyciągnął rękę. Chwyciła ją i podniosła się.
- Zareagował na twój dotyk a nie obudziła go krew
jego pani? – zapytał zdziwiony.
Dziewczyna przyjrzała się swojemu podopiecznemu.
Jego wyraz twarzy zmienił się. Już nie był wściekły ani zagubiony co widziała w
jego oczach. Teraz wpatrywał się w nią ze zmartwieniem tak jakby chciał
przeprosić za swoje zachowanie.
- Spokojnie. Nic ci nie zrobię. – wyszeptała do
niego. – Odetchnij. Już wszystko będzie dobrze.
- Traktujesz go jak dziecko – prychnął Max .
Spojrzała na niego przymrużonymi oczami.
- To mój podopieczny i będę go traktować jak mi
się spodoba. – warknęła do niego.
Chłopak udawał, że nie słyszał tego co
powiedziała. Dziewczyna spojrzała znów na unieruchomionego chłopaka. Wyglądał
na spokojnego, a z jego gardła wydobywał się cichy warkot.
- Jesteś głodny. – zauważyła. Chciała do niego
podejść jednak blondyn chwycił ją mocno za nadgarstek.
- Nie pozwolę by cię skrzywdził. – wywarczał
patrząc na chłopaka.
- Nic jej nie zrobię. – zapewnił go poruszając
rekami, które oplątały łańcuchy. Luiza wyrwała rękę i podeszła do Matta
przykładając rękę do jego policzka.
- Udało się. – powiedziała i uśmiechnęła się.
Był to nie co dzienny widok. Obaj mężczyźni
zachłannie wpatrywali się w jej uśmiech.
Chłonęli każdy szczegół jej twarzy, nawet najmniejszą zmarszczkę
powstała przez ten uśmiech. Oboje chcieli by zawsze tak wyglądała. I obiecali
sobie, że zrobią wszystko by tak było.
- Spełniłam swoją obietnicę. Jesteś wampirem. Ale
nie pozwolę ci odejść. Jesteś moim dzieckiem. – dodała i pocałowała go w
policzek.
- Zrobisz z niego niewolnika? – zapytał zdziwiony
blondyn.
- Nie. Pójdę z nim wszędzie gdzie on zechce. –
odpowiedziała.
- Pojdę wszędzie za moją panią. – wycharczał
Matt. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Nagle rozerwała jego koszulę.
- Za chwilę cię nakarmię ale najpierw założę na
ciebie zaklęcie ochronne. – wyjaśniła.
- Zamierzasz dać mu aż tyle krwi? – zapytał Max.
- Dam mu tyle krwi ile zechce, a ty dostarczysz
nas później na pałac bym mogła się
obudzić gdy zregeneruję siły. – wywarczała w jego stronę.
Chłopak kiwnął głową po czym odszedł. Luiza
przyłożyła dłoń do nagiej piersi. Wyszeptała zaklęcie i po chwili na jego
skórze pojawiła się czarna runa. Uwolniła też jego dłonie z łańcuchów.
Odwróciła się do niego tyłem i odgarnęła włosy z szyi. Gdy chłopak jej dotknął
czuła, że jest spięty.
- Spokojnie. – wyszeptała. – Nic mi nie będzie.
Pij.
Czuła jego ciepły oddech na skórze. Jego kły
boleśnie wbiły się w nią. Gdy wypije odpowiednia ilość krwi ból zniknie
zastąpiony przyjemnością. Wtedy już na pewno nikogo nie skrzywdzi. Czuła jak
ssie jej skórę. Był trochę nieporadny co ją bawiło trochę. Była niezmiernie
zadowolona z jego przemiany. Po kilku minutach ból zaczął ustępować. Czuła
narastające pożądanie. Czuła też jego zmianę. Zaczął mocniej przyciskać jej
ciało do swojego . Łapczywiej pił jej krew.
Zdawała sobie sprawę, że to już resztki jej świadomości. Otworzyła usta
oddychając ciężko. Patrzyła spod przymrużonych powiek na Maxa, który zaczął się
zbliżać. Czuła jak traci kontrolę nad swoim ciałem. Matt przestał pić jej krew
opanowując swoje pragnienie. Było to coś nie co dziennego ale nie miała już
siły się nad tym zastanawiać. Trzymał jej ciało kurczowo w ramionach.
- Dziękuję. – wyszeptał w jej ucho. – Teraz
odpocznij. – dodał.
Była dumna z siebie i z niego. Spojrzała jeszcze
w jego oczy wypełnione szczęściem i oddała się w ręce ciemności.