Poczuła chłodny dreszcz na skórze. Ktoś
przycisnął ją mocniej do swojego ciała. Otworzyła nagle oczy. Czuła oddech na
czubku głowy. Spojrzała na ramię, które obejmowało ją w pasie. Definitywnie
należało do mężczyzny. Spróbowała lekko wyślizgnąć się z objęć ale on jeszcze
mocniej ją ścisnął. Jęknęła cicho czując lekki ból w żebrach. Chłopak mruknął
coś pod nosem i rozluźnił uścisk. Luiza odetchnęła z ulgą. Rozejrzała się po
pokoju. Było ciemno. Na wietrze powiewała zielona zasłona. A więc była w swoim
pokoju w mieszkaniu Paula. Dlaczego Max nie zabrał jej do siebie? Czyżby unikał
Szczura? Nagle pomyślała, że to on ją obejmuje. Obróciła się delikatnie do
chłopaka pozwalając by nadal ją obejmował. Przed oczami ujrzała umięśnioną
klatkę, która podnosiła się i opadała. Podniosła wzrok. Chłopakiem, który ją
obejmował nie był Max. Był to Matt. W pierwszej chwili chciała odsunąć się ale
szybko zmieniła zdanie. Poczuła ciepło w okolicy serca i ucieszyła się, że to
on śpi przy jej boku. Wtuliła twarz w jego klatkę i zaciągnęła się jego
zapachem. Pachniał słodko, trochę jak wata cukrowa, którą rozdają w cyrku
dzieciom. Przeciągnęła dłonią po nagiej skórze. Czuła ciepło jego skóry i jej
delikatność. Ogarnęła ją duma, że on należy do niej. Spojrzała znów na jego
śpiącą twarz. Wyglądał spokojnie jak niemowlę. Pogładziła go po policzku. Z
jego gardła wydobył się cichy pomruk i otworzył oczy. Dziewczyna uśmiechnęła się
ciepło.
- Obudziłaś się w końcu. – wychrypiał Matt.
- Długo spałam?
- Prawie 4 dni. – odpowiedział. – Max bał się, że
się nie obudzisz. Alicja też się tego bała. Rzucała na ciebie różne zaklęcia.
Próbowała cię nawet karmić swoją krwią ale nie reagowałaś nawet na to. – dodał.
Gdy wspomniał o krwi poczuła drapanie w gardle.
Nie piła nić odkąd zasnęła. Zastanawiała się też dlaczego aż tyle zajęła jej
regeneracja. Powinna obudzić się po najwyżej 2 dniach. Chyba najwyższy czas
odwiedzić rodzinę Nathana.
- Jesteś głodna? – zapytał opierając głowę na
łokciu.
- Przecież czytasz w myślach. – wychrypiała. –
Stąd wiesz, że jestem głodna.
- Nie czytam w twoich myślach. Jesteś moją panią.
I wiem, że nie życzysz sobie tego. – odpowiedział. – Ale po części masz rację.
Czuję to, że pragniesz krwi.
Spojrzała na niego zdziwiona. Odczuwa jej
pragnienie?
- Jak to czujesz? Co chcesz przez to powiedzieć? –
zapytała.
- Czuję twoje drapanie w gardle. – odpowiedział.
- Nie możesz. Może ty też jesteś głodny i też
czujesz ten ogień. – wymamrotała.
- Nie. Max karmił mnie swoją krwią gdy byłaś nie
przytomna. – wyjaśnił.
- Karmił cię? To coś nowego.
- Wyjaśnił, że tego byś chciała. Czułem też twoje
mocnie. Smutek, radość a także okropny ból jakby ktoś żywcem wyrywał coś ze
mnie.
Luiza powtarzała sobie, że to nie możliwe. Niby
dlaczego mieliby być ze sobą jakoś połączeni? Takie przypadki się nie zdarzają.
A jeśli ktoś ją zrani? On będzie czuł taki sam ból jak ona? Albo jak ktoś ją
zabije? Ogarnęło ją przerażenie. Jej oddech przyśpieszył. Usiadła na brzegu
łóżka starając się uspokoić ale nie się opanować. Ja można to wyjaśnić? Może w
księgach jest coś zapisane. Luiza wstała i nagłym ruchem otworzyła drzwi jednej
z szaf. Były tam półki z książkami. Bardzo starymi książkami. Wyciągnęła jedną,
otworzyła na przypadkowej stronie i wyszeptała odpowiednie zaklęcie. Strony zaczęły
same się przewracać ale po chwili księga się zamknęła. Luiza odrzuciła ją na
ziemie i szukała dalej.
- Max mówi, że to jest możliwe ale zdarza się naprawdę
bardzo rzadko. To jak cud. – powiedział szybko Matt chcąc ją uspokoić ale ona
nadal odrzucała kolejne księgi robiąc przy tym dużo hałasu.
Drzwi otworzyły się
nagle i do pokoju wszedł Max. Jego włosy były potargane co znaczyło, że właśnie
się obudził.
- Co tu się dzieje? – zapytał zniesmaczony.
Spojrzał na Matta i zorientował się, że Luiza się obudziła. Ucieszyło go to ale
dlaczego rzucała książkami?
- Cud? – zapytała nagle patrząc na książki. – A pomyślałeś
co będzie gdy zostanie ranna? Albo jak, co gorsze, umrę? – dodała cicho.
- Chodzi o wasze powiązanie? – zapytał Max
siadając na brzegu łóżka. Luiza odwróciła się do nich. Była poważna, a jej oczy
błyszczały od zbierających się łez.
- Max, wiesz coś o tym co jest miedzy mną a nim? –
zapytała lekko drżącym głosem.
- Nie martw się. – powiedział Matt stając by ją objąć
ale powstrzymała go ruchem ręki.
- Wiesz coś czy nie? – zapytała ponownie
podnosząc wzrok na blondyna.
- Wiem, że to nie minie czasem, a może się
nasilić. – wyszeptał.
- Dokładniej. – zażądała.
- Jeśli ty odniesiesz jakieś rany on również je
będzie miał.
Dziewczyna podeszła do otwartego okna. Tego bała
się najbardziej.
- Dlaczego akurat my? – wyszlochała.
- Nie wiem. Na to nie ma jakiejś reguły. Szansa
na takie przywiązanie to jak jeden na milion. – odpowiedział patrząc na swoje
dłonie. – Przywiązanie jest dwustronne. – dodał.
- Czyli gdy mnie ktoś zrani ona też będzie to
czuć. – zapytał Matt.
- Nie . Dokładnie polega to na tym, że ty
odczuwasz jej wszystkie emocje i ból fizyczny ale ona broni cię własnym życiem,
bo cię kocha. – wyszeptał.
- Kocha? – zapytała Luiza odwracając się do nich.
Max przytaknął głową.
- Twój narzeczony musi to zaakceptować. Ciężko was
rozdzielić i możecie umrzeć gdy to nastąpi. – dodał patrząc jej w oczy.
Luiza zastanawiała się nad swoimi uczuciami do
jej podopiecznego. Rzeczywiście czuła, że mogła by umrzeć byleby go ochronić.
Ale była pewna, że to nie miłość. Bynajmniej nie taka, którą darzy się
kochanka. Nagle do pokoju wleciał ptak i usiadł na oparciu krzesła. Był to
czarny kruk, rozmiarów nieco większych niż normalnie, a jego oczy były
czerwone. Max wstał i machnął na niego ręką ale ten ani drgnął.
- Zostaw go. – powiedziała stanowczo Luiza. Ptak
rozglądał się po pokoju po czym utkwił swój wzrok w niej i zakrakał.
- Ty też? Już wcześniej Alicja nie pozwalała na
niego nawet krzyknąć. – powiedział zirytowany blondyn. Luiza zaśmiała się
podchodząc do ptaka i głaszcząc go.
- To ptak mojego narzeczonego. – wyjaśniła po
czym pocałowała jego głowę. – Najwyższy czas byście go wszyscy poznali. –
dodała, a w jej głosie usłyszeli czułość, której nigdy nie słyszeli.
Ptak zakrakał znów i zamachał skrzydłami. Nagle
na podłodze rozbłysło czerwony pentagram w kole i z znikąd pojawił się młody
mężczyzna. Miał na sobie czarną marynarkę, równie czarne dżinsy i biały
podkoszulek. Jego czarne włosy powiewały lekko na wietrze, a czerwone oczy
błyszczały w ciemności. Luiza podeszła do niego i przyłożyła dłoń do jego
policzka. Nieznajomy chłopak złożył na jej ustach delikatny pocałunek po czym oboje
spojrzeli na Maxa i Matta.
- Oto mój narzeczony, Nathan. – wyjaśniła ciepłym
głosem u uśmiechnęła się lekko.