Czerwono włosa dziewczynka zbliżyła się do drzwi. Cały czas się uśmiechała, a jej oczy utkwione były w Luzie. Gdy wyszła na korytarz zgasiła kulę ognia lekkim dmuchnięciem.
- Zaskoczyłam cię, siostrzyczko? – zapytała dźwięcznym głosem, a na jej twarzy malowało się sztuczne zdziwienie. Widać było, że bardzo się cieszy ze strachu swojej siostry.
- Masz siostrę? – usłyszała cichy szept Paula przy prawym uchu.
- Tak. – odpowiedziała również szeptem.
- Nie opowiedziałaś o nas nikomu, siostrzyczko? – zapytała smutnym głosem drobna dziewczynka. – I gdzie jest twoja lepsza połowa? – dodała uśmiechając się szerzej niż poprzednio.
Luiza nie wiedziała co zrobić. Chciała zerwać opaskę z drugiego oka. Zobaczyć czy to nie żadna iluzja. Problem był taki, że zawsze je ukrywała więc nikt nie wie jakie ono jest. Zacisnęła mocno pięści. Nagle z drzwi wyszedł stary człowiek. Miał obdarte, brudne ubrania. Jego szare włosy opadały mu w nieładzie na ramiona. Były mocno za długie i skołtunione miejscami.
- Witajcie. – przywitał wszystkich. Jego głos był zmęczony, dla ludzi praktycznie niesłyszalny.
Drobna dziewczynka słysząc go podbiegła do niego. Staruszek położył jej rękę na głowie i pogłaskał jak zwierze. Dziewczynka wyglądała na zadowoloną. Patric, Paul oraz Max automatycznie ukłonili się przed starcem. Luiza przyglądała się temu nieobecna. Jej myśli były daleko stąd.
- Chce wam kogoś przedstawić. – odezwał się znów starzec jednocześnie pokazując gestem dłoni by wszyscy się podnieśli.
Mała dziewczynka wyszła przed niego. Wyglądała jak dziecko. Jej czerwone włosy były związane w dwa wysokie kucyki. Włosy były gęste, lekko kręcone i niezwykle długie. Na oczy opadała jej prosta grzywka. Jej duże i czarne oczy wpatrywały się w Paula i Luizę na zmianę. Drobne ciało dziewczynki było ubrane w coś na wzór szkolnego mundurku w kolorach bieli i czerwieni, która pasowała do jej włosów. Na nogach miała małe czarne pantofelki i białe zakolanówki. Spódniczka wydawała się za krótka jak na standardy jakiejkolwiek ze szkół.
- To moja nowa podopieczna. Jestem pewny, że Luiza ją zna. – powiedział starzec, który był najstarszym wampirem w Kolonii, Szczurem.
- Nie zaprzeczę. – odezwała się Lizi sztywnym głosem patrząc w końcu na starca. – Ale jedno mnie zastanawia. Jej tu nie powinno być.
- Racja. Dla ciebie ona powinna spać jak reszta, prawda? – zapytał lecz nie oczekiwał odpowiedzi.
Luiza poczuła, że jej przyjaciele patrzą się na nią i oczekują wyjaśnień. Nigdy nie opowiadała im o swojej przeszłości. Nie wiedzieli też czego tak uparcie szuka gdy tylko nie mają jakiegoś zlecenia. Nie raz jeździli z nią poza granicę Kolonii ale nigdy nie wyjaśniła po co tam się udają.
- Wystarczyło podać jej trochę wampirzej krwi i przeczekać jakiś czas by wybudziła się z zaklęcia. Ale muszę przyznać, że nie trwało to krótko co oznacza, że zaklęcie było bardzo silne. – dodał Szczur.
- To jest Alicja. Moja młodsza siostra. – wyjaśniła chłopakom Lizi.
- Jest urocza. – wyszeptał Paul.
- Możliwe. Ale jest o wiele bardziej niebezpieczna niż ja. – przestrzegła go spoglądając na niego. Alicja wykorzystując ten moment i zjawiła się przed siostrą. Luiza reagując szybko odepchnęła Paula od siebie.
- Czemu zakrywasz swoje lewe oko siostrzyczko? Przecież jest takie piękne. – zaśmiała się dziewczynka i sięgnęła lewą ręką do twarzy czarnowłosej.
Luiza przestraszona chciała uciec lecz jej siostrzyczka drugą ręką złapała ją za nadgarstek. Liza w jednej chwili poczuła jak ucieka z niej energia. Jęknęła cicho i opadła na kolana.
- Puść mnie. – wyszeptała zmęczonym głosem.
Oczy Alicji rozszerzyły się, a twarz wykrzywił okropny uśmiech. Lewą ręką zerwała przepaskę z oka dziewczyny. Wszyscy jak zaklęci przyglądali się całej tej scenie. Szczur i Max wyglądali na zadowolonych. Przyjaciele Luizy natomiast znów wyglądali na zaskoczonych. Dziewczynka zaśmiała się widząc wijącą się siostrę.
- Alicjo. – odezwał się w końcu Szczur. – Wystarczy już.
Dziewczyna natychmiast puściła nadgarstek Luizy a jej ręką opadła z cichym plaskiem na podłogę. Alicja wróciła do swojego pana. Patric wraz z Paulem patrzyli przerażeni na Luizę. Nie mogli uwierzyć w to co właśnie widzieli. Dziewczyna ciężko oddychała i wyglądała na wycieńczoną. Nie miała nawet siły otworzyć oczu. Paul podszedł do niej i wziął za rękę.
- Co to było? – zapytał patrząc na Alicję.
- Luiza nie jest zabójczynią odkąd jest wampirzycą. Jest nią od urodzenia. – odezwała się ale w jej głosie już nie było tej słodkiej nuty.
Nie uśmiechała się już i nie udawała dziecka. Może i jej ciało wskazywała na to ale w głębi była dojrzała. Jej wzrok utkwiony w leżącej na podłodze dziewczynie ukazywał nienawiść jaką do niej pałała. Już nie wyglądała na uroczą dziewczynkę.
– Każda z nas ma swoje umiejętności. Była nas ósemka. 4 pary bliźniaczek. Nasza matka jest czarownicą więc każda z nas także jest czarownicą. Lecz ojcem każdej pary jest inny mężczyzna. Luiza oraz jej bliźniaczka są najstarsze. Każda para jest śmiertelnie niebezpieczna dla ludzi. Dlatego nie żyłyśmy w zwykłym domu. Żyłyśmy pod opieką przyjaciółki naszej matki, demonem. Później porwano nas do Instytutu gdzie żyłyśmy pod ciągłym okiem lekarzy, którzy wykonywali na nas swoje eksperymenty. Do mnie rzadko kiedy się zbliżali ponieważ jednym dotykiem mogłam zabrać im cała energię. Ale na badania zawsze zabierali parę bliźniąt. Luiza początkowi nas chroniła. Nie miała przez to łatwo. Doktorzy często ją przez to wykorzystywali. Często przez tortury zmuszali ją by pokazywała swe prawdziwe oblicze. Nie wątpię w to, że zawsze nas kochała. Nawet wtedy gdy każdą z nas próbowała zabić.
- Prawdziwe oblicze? Chodziło im o to żeby chciała ich zabić? – zapytał Patric.
- Nie. O tym wiedzieli odkąd się tam zjawiłyśmy. O te oblicze które okrywa przed wami. – odpowiedziała spoglądając na Paula. – Nigdy nie widziałeś jej oka, które ukrywała pod opaską, prawda?
Paul nie odpowiedział. Nie było sensu odpowiadać. Oboje z Patrickiem wiedzieli, że Luiza ukrywa przed nimi bardzo wiele.
- Czy zabiła swoją bliźniaczkę? – zapytał Max.
- Nie. Prędzej zabiłaby siebie niż Elizę. Za bardzo się obie kochały. One były jak lustrzane odbicia. Z tym, że Luiza dostając wiecznie baty i będąc ciągle wykorzystywaną nie była wesoła tak jak Eliza. Luiza znienawidziła naszą matkę za to, że nigdy nie próbowała nas uwolnić. Uważała ją za jedna z najsilniejszych czarownic w sabacie. Była zasadnicza różnica między tymi bliźniaczkami. Eliza jako ucieleśnienie anioła nigdy nie podniosła na nikogo ręki podczas gdy Luiza potrafiła zrobić wszystko by jej chronić.
- Anioł? Skoro Eliza była aniołem Luiza też nim jest?- zapytał zaskoczony Paul, który wpatrywał się w zamknięte oczy Lizi.
- Niestety. Ona jest raczej diabłem. – wyjaśniła. – Chcesz zobaczyć jej prawdziwe oblicze?
- Nie. Nie muszę. Na pewno jest jakiś powód dlaczego je ukrywa. – odpowiedział szybko.
- Masz rację. Nie zawsze panuje wtedy nad sobą. Ale na pewno kusi cię by spojrzeć w jej drugie oko, prawda? Te oko też ma swoją moc, której ona jednak nigdy nie potrafiła opanować. Widzi przyszłość i przeszłość.
Paul wpatrywał się w nieprzytomną Luizę.
- Jeśli chcesz podnieś powiekę. Zobaczysz nawet, że jest innego koloru. – szepnęła mu do ucha Alicja. Spojrzał na nią. Znów wyglądała jak słodka dziewczynka.
- Nie chce. – odpowiedział. Miał nadzieję, że Luiza sama mu je pokaże i wszystko wyjaśni. – Czego chciałeś od nas? – zapytał Szczura.
- Od dziś będziecie pracować wraz z Maxem oraz Alicją. – odpowiedział.
Paul wziął na ręce Luizę i ruszył korytarzem. Patric ruszył za nim. Trójka wampirów patrzyła jak odchodzą. Po chwili Szczur wraz z Maxem wrócili do ciemnego pomieszczenia. Alicja wpatrywała się jeszcze w plecy Paula z uśmiechem.
- Chodź Alicjo. – rozkazał jej starzec. Dziewczynka posłusznie wróciła do ciemnego pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz