Gwar miasta trochę ją przytłaczał. Masa ludzi przemykała obok nie zwracając na nią uwagi. Uroki ludzkiego życia. Masz na głowie tyle, że wszystko inne jest już nie ważne. Szum jadących samochodów sprawiał, że nie mogła się na niczym skupić. Spojrzała na Paula.
- Jeszcze chwilę. - odpowiedział na nie zadane pytanie.
Luiza rozglądała się niespokojnie. Paul trzymał ją mocno za rękę. Nienawidziła miasta. Za ten gwar i tłum ludzi, którzy zawsze udają, że nic się nie dzieje. Pozwolili wampirom się chronić ale głównie dlatego, że sami nie daliby sobie rady z tym co się dzieje. Czas mija tak szybko. Jak długo już siedziała w tym bagnie? Wampirem była od 3 lat ale świat zmienił się trochę później. Zamyślona wpadła na kogoś. Wymamrotała szybko przeprosiny. Koleś szybko się zebrał i poszedł sobie. Luiza patrzyła za nim chwilę. Pewnie zauważył kły. Może i ludzie pozwolili siebie chronić ale i tak boją się wampirów.
- Dokąd my w ogóle idziemy? - zapytała Paula zakładając ręce na biodra. Wiedział, że nie ruszy się póki jej nie powie.
- Mam sprawę do załatwienia.
- Mówiłeś, że idziemy zjeść.
- Pójdziemy tylko to załatwię.
Ruszył przed siebie. Rzadko kiedy się tak zachowuje ale tym razem musiał. Lizi ruszyła za nim. Szli tak jeszcze przez kilka minut. Nagle Paul się zatrzymał. Spojrzała na budynek. Był wysoki i stary. Wyglądał na zwykły blok mieszkalny.
- Zaczekaj tu. - powiedział jej Paul i zniknął w drzwiach.
Nie zdążyła zgłosić sprzeciwu ale posłusznie została na zewnątrz. Ludzie nadal udawali, że jej nie widzą. Zaczęła bawić się paznokciami. Nie lubiła ich malować. Po chwili zaczęła się niecierpliwić. Głód dawał o sobie znać. Ogień, który palił ją w gardle zaczął narastać. Kucnęła przy budynku starając się uciszyć pragnienie. Ono jednak nie chciało się uspokoić. Do jej uszu dobiegał odgłos płynącej krwi w żyłach mijających ją ludzi. Spojrzała na swoje dłonie. Jej skóra zaczęła szarzeć, a paznokcie zachodziły powoli czernią i wydłużały się. Wpadła w panikę. Zaklęcie przestawało działać. Spojrzała na płynący przed nią tłum. Kiedy wróci Paul? Nie może się tu przemienić. Przestraszona rozglądała się za kryjówką. Zauważyła szczelinę miedzy budynkami. Kryjówka nie wystarczy.
- Wszystko w porządku? - usłyszała z boku.
Odsunęła się przestraszona. Przed nią stał młody chłopak. Był wyższy od niej i dobrze zbudowany. Jego niebieskie oczy wpatrywały się w nią.
- Mogę jakoś pomoc? - jego głos był aksamitny i spokojny. Mężczyzna wyciągnął do niej rękę. - Czego potrzebujesz?
- Krwi. - odpowiedziała nie myśląc. Czuła, że jeszcze chwila i wszystko co tak długo ukrywała wyjdzie na jaw. Chwyciła rękę chłopaka i zaciągnęła go do zaułka. - Przepraszam.
- Dam ci się karmić. - wyszeptał.
Te słowa zaskoczyły ją. Ludzie nie karmią wampirów swoja krwią bo się ich boją. Luiza zerwała opaskę z oka i spojrzała na mężczyznę. Obrazy były chaotyczne. Nie zdołała wyłapać nic konkretnego.
- Nie czas na to byś sprawdzała moją przeszłość. - powiedział wyciągając do niej rękę. - Pij.
Luiza spojrzała na jego nadgarstek. Czuła puls jego krwi. Oblizując wargi podeszła do niego. Wzięła jego rękę i zatopiła kły w żyle. Mężczyzna jęknął cicho. Dziewczyna piła nie roniąc ani jednej kropli. Po kilku minutach przestała i odsunęła się od niego. Skąd o niej wiedział?
- Szukałem cię. - wyszeptał. Spojrzała na niego zaskoczona. - Chce abyś mnie przemieniła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz