Jej oczy otworzyły się powoli.
Były senne i zamglone. Próbowała podnieść się na nogi lecz była za słaba. Luiza
przyglądała się jej. W ciemnych oczach zbierały się łzy.
- Co wy jej daliście?! –
krzyknęła z rozpaczą w głosie.
Mężczyźni nie odpowiedzieli. Ich
twarze zdobiły okrutne uśmiechy. Eliza podniosła zamglony wzrok na swoją siostrę i uśmiechnęła się słabo. Łzy
płynęły strumieniem po policzkach Luizy. Zaczęła się szarpać z kajdanami.
Bolały ją już nadgarstki i czuła jak metal rani jej delikatną skórę. Mężczyzna
z blizną na twarzy dotknął policzka zielonookiej dziewczynki.
- Nie dotykaj jej śmieciu!
Musi tylko odwrócić ich uwagę.
Musi przyciągnąć ich zainteresowanie. Poczuła nagle jak coś spływa po jej
ramieniu. Podniosła głowę i zobaczyła ścieżkę soczyście czerwonej krwi. Nie
przejęła się tym szarpiąc dalej. Mężczyzna, który dotykał jej siostry wyciągnął
z kieszeni scyzoryk i rozłożył go.
- Nie! Nie rób jej krzywdy. –
błagała lecz on tylko się zaśmiał.
Przejechał ostrzem po bladej skórze przecinając ją na kilka centymetrów. Krew szybko wysączyła się z długiej rany. Na twarzy Elizy wymalował się grymas bólu. Cokolwiek jej dali nie znieczulało jej to. Luiza płakała krzycząc i szarpiąc się. Krew ciekła co raz bardziej po jej ramionach.
Przejechał ostrzem po bladej skórze przecinając ją na kilka centymetrów. Krew szybko wysączyła się z długiej rany. Na twarzy Elizy wymalował się grymas bólu. Cokolwiek jej dali nie znieczulało jej to. Luiza płakała krzycząc i szarpiąc się. Krew ciekła co raz bardziej po jej ramionach.
- Nie krzywdź jej. Rań mnie, nie
ją! – błagała szlochając cały czas.
Gdyby wybiła sobie kciuk wyjęła
by dłoń z kajdany. By zmniejszyć ból mogła by zrzucić zaklęcie. Ale im właśnie o
to chodzi. Chcą zobaczyć jej prawdziwą postać. To ich fascynuje i ciekawi, bo
nigdy wcześniej nie mieli pojęcia o istnieniu istot nadprzyrodzonych. A właśnie
ona, jak i każda jej siostra, były taką istotą. Mężczyzna przejechał ostrzem
teraz po drugim ramieniu, z którego także szybko popłynęła krew. Pod Elizą zaczęła zbierać się kałuża jej krwi. Mężczyźni uśmiechali się ciągle, a Luiza
błagała ich by przestali. Wiedziała jednak, że to nie zadziała. Schemat zawsze
był taki sam. W większości przypadków Eliza wykrwawiała się tak bardzo, że
traciła przytomność. Jej rany goją się szybko ale krew już nie odnawia się tak
jak jej ciało. Mężczyzna, który zadawał rany wyprostował się. Zdziwiła się.
Czyżby to był już koniec?
- A to będzie za to co mi
zrobiłaś. – powiedział po czym przejechał ostrzem po twarzy dziewczynki. Jej
oczy otworzyły się szeroko. Całe jej ciało wiło się z bólu. Jej nogi ślizgały
się na krwi.
- Pomóż mi. – wyszlochała Eliza pierwszy raz odkąd znalazły się w Instytucie.
Mężczyzna ciął jej ciało w
różnych miejscach raz za razem. Luiza przestała się szarpać i opuściła głowę.
Nikt nie zwracał na nią uwagi więc skupiła się na zaklęciu. Jej paznokcie
pociemniały i wydłużyły się, a skóra zszarzała. Nienawidziła tej formy
ale w niej była znacznie silniejsza i szybsza. Jej oczy zapłonęły czerwienią. Z
jej gardła wydobywał się cichy warkot, który starała się opanować. Jej zęby były
ostre jak kły dzikiego zwierzęcia. W ostatniej chwili, gdy była jeszcze sobą,
zdążyła pomyśleć, że niczym jej nie odurzyli. To był ich błąd. Warknęła gdy
wybiła sobie kciuk uderzając mocno o metal. Dopiero teraz zwrócili na nią
uwagę. Stała uwolniona w kałuży własnej krwi. Jej ogon wił się jakby żył
własnym życiem.
- Pożałujecie tego. – wywarczała
po czym ruszyła do mężczyzny z blizną.
Bez żadnego problemu skręciła mu kark skacząc na jego barki. Bezwładne ciało doktora runęło na podłogę. Pozostała dwójka była zaskoczona. Nie przewidzieli tego. Myśleli, że kajdany ją powstrzymają. W jednej chwili ruszyli oboje do drzwi chcąc uciec. Luiza wbiła szpony w plecy mężczyzny w okularach wyrywając mu serce. Lekarz, który nie odezwał się ani razu szarpał się z drzwiami. Nagle zrozumiał, że sami je zamknęli na klucz. Odwrócił się i spojrzał na bestię stojącą przed nim. Właśnie oblizywała palce z krwi jego kolegi po fachu.
Bez żadnego problemu skręciła mu kark skacząc na jego barki. Bezwładne ciało doktora runęło na podłogę. Pozostała dwójka była zaskoczona. Nie przewidzieli tego. Myśleli, że kajdany ją powstrzymają. W jednej chwili ruszyli oboje do drzwi chcąc uciec. Luiza wbiła szpony w plecy mężczyzny w okularach wyrywając mu serce. Lekarz, który nie odezwał się ani razu szarpał się z drzwiami. Nagle zrozumiał, że sami je zamknęli na klucz. Odwrócił się i spojrzał na bestię stojącą przed nim. Właśnie oblizywała palce z krwi jego kolegi po fachu.
- Błagam. – szlochał. Spojrzała
na niego przekrzywiając głowę na bok. Podeszła do niego powoli, a on kulił się
u jej nóg.
- Ja też błagałam. – warknęła i
skręciła mu kark.
***
Otworzyła nagle oczy i
gwałtownie wciągnęła powietrze. Podniosła się na łóżku rozglądając się dookoła.
Nie była u siebie. I nie miała opaski na oku. Pokój nie miał okien co
wskazywało, że nadal jest w siedzibie Szczura. W tej chwili potrzebowała świeżego powietrza by się uspokoić. Adrenalina krążyła w jej żyłach przez te
wspomnienie. Ciało spięło mięśnie gotowe do ataku. Wygramoliła się z ogromnego
łoża i ruszyła w stronę drzwi. Czuła
lekkie drapanie w gardle. Jeszcze tego jej brakowało. Zawsze musiała karmić się
dość często ale ostatnio robiła to co raz częściej. Otwierając gwałtownie drzwi wpadła na kogoś. Osoba na która wpadła objęła ją ramionami podczas gdy oboje
lecieli na podłogę. Upadła lekko opierając dłonie na piersi nieznajomego.
- Dokąd się wybierasz? –
usłyszała męski głos. Uniosła się i spojrzała na mężczyznę, który uchronił ją
przed spotkaniem jej twarzy z podłogą. Pod nią leżał Max. Obrazy nagle
wypłynęły gdy spojrzała mu w oczu. Widziała małego chłopca kulącego się przed
ojcem. Nastoletniego Maxa, którego wyśmiała grupka dziewczyn. Nie był wtedy tak
przystojny jak teraz. Pierwsze spotkanie ze Szczurem. Ciężka przemiana. Wiele
kobiet które tulił w łóżku , z którego przed chwilą wyszła. Nic nie osłaniało
jego przeszłości. Obrazy płynęły jak rwąca rzeka.
- Czy już znasz moją przyszłość?
– zapytał wyrywając ją z jego wspomnień.
- Przeszłość. – szepnęła i
zamrugała kilka razy. Zawsze żałowała poznając czyjąś przeszłość. Nawet kogoś
takiego jak Max. Drapanie w gardle dało znów znać o sobie. Musi szybko się
napić. Nie zdąży dotrzeć do więzienia. Jest na drugim końcu miasta.
- Czy coś się stało? – zapytał
Max widząc jak zaskoczenie miesza się z bólem na jej twarzy.
- Przepraszam – wyszeptała po
czym wbiła kły w jego szyję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz